Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Druh na medal! Wyciągnął mężczyznę z pożaru

Jakub Przybysz
Adrian Pilarski wraz z kolegą wszedł do palącego się budynku i uratował przebywającego w nim mężczyznę. Druhowie przyznają, że pomogła im wiedza zdobyta na szkoleniach oraz podstawowe wyposażenie jednostki

Około godziny 18:00 w poniedziałek w remizie w Nieczajnie zawyła syrena alarmowa. Druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej niezwłocznie zjawili się przy wozie strażackim. Wtedy jeszcze nie wiedzieli przed jakim wyzwaniem przyjdzie im stanąć. - Gdy szykowaliśmy się do akcji jeszcze nie wiedzieliśmy do czego zostaliśmy wezwani. Zakładaliśmy już mundury, gdy przyszła informacja, że w domu jednorodzinnym w Górce wybuchł pożar - wyjaśnia Adrian Pilarski, dowódca OSP w Nieczajnie.

Jednostka z Nieczajny przed domem, w którym wybuchł pożar zjawiła się jako pierwsza. - Mieliśmy najbliżej do miejsca zdarzenia. Byliśmy tam już po kilku minutach. Mieszkańcy, którzy wezwali służby ratunkowe podawali nam sprzeczne informacje. Niektórzy twierdzili, że ktoś jest w środku, inni zaś byli przekonani, że nikogo tam nie ma. Mając jednak podejrzenie, że ktokolwiek może znajdować się we wnętrzu palącego się budynku, zdecydowałem, że wchodzimy do pomieszczenia - wspomina Adrian Pilarski.

Strażak wraz ze swoim kolegą założył specjalne umundurowanie i wszedł do środka. Obaj z narażeniem własnego życia szukali mężczyzny w domu, w którym szalał ogień. - Wszystkie pomieszczenia były zadymione. Nie było zupełnie nic widać. Szliśmy po omacku - opowiada strażak.

Druhowie mijali kolejne pomieszczenia. Gdy weszli do ostatniego pokoju, zobaczyli siedzącego na tapczanie mężczyznę. - Kajetan, który wszedł ze mną do środka, mówił, że ktoś siedzi na tapczanie. Byłem przerażony tym co zaraz zobaczymy. Podeszliśmy jednak bliżej - relacjonuje przebieg akcji druh z Nieczajny.

Mężczyzna siedział na doszczętnie spalonym tapczanie. Miał zdjęte spodnie, które zapewne również zaczęły się palić. - Poszkodowany nie był w stanie się ruszyć. Nawet nam nie odpowiadał na pytania. Zdecydowaliśmy się podnieść go i szybko wynieść z domu. Musiał siedzieć tam już dość długo i na wdychał się dymu - mówi dowódca jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej w Nieczajnie.

Strażacy wyprowadzili poszkodowanego na zewnątrz, gdzie zajęli się nim ratownicy medyczni. Mężczyźnie podano tlen i opatrzono rany - Miał poparzone nogi i biodra. Na szczęście jego zdrowiu ani życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo - opowiadają strażacy z Nieczajny.

Adrian wraz ze swoim kolegą Kajetanem wszedł do domu, w którym nie wiedział, co zastanie. - Wówczas się nie myślało. Wiedziałam, że jeżeli w środku znajduje się człowiek, to muszę zrobić wszystko, aby go uratować. Nie myślałem wówczas o sobie - opowiada Adrian Pilarski.

Bohater z Nieczajny zaznacza, że nie mógłby brać udziału w akcjach ratunkowych, gdyby nie wsparcie innych osób. - Abym mógł pomagać, sam muszę korzystać ze wsparcia innych. Wyjeżdżając na akcję musiałem poprosić swoich rodziców, aby na ten czas zaopiekowali się moimi dziećmi - mówi.

Strażacy podkreślają, że w tracie prowadzenia akcji gaśniczych bardzo ważny jest sprzęt. - Niewiele jednostek jest wyposażonych w specjalistyczny sprzęt do prowadzenia akcji ratunkowo - gaśniczych. Nam się udało i bardzo się cieszę, że mieliśmy maski i umundurowanie do prowadzenia akcji w zadymionych pomieszczeniach - mówi Adrian Pilarski.

Wejść do palącego się budynku gotowych było kilku strażaków. Jednak dowódca stanowczo zabronił im tego.
- Zdecydowałem, że do domu wejdą tylko dwie osoby, które założą specjalny mundur. Bez tego sprzętu niewiele by tam zdziałali, a mogłoby się okazać, że także oni będą potrzebować pomocy - opowiada strażak.

Strażacy z ochotniczych jednostek rzadko biorą udział w takich akcjach. Mimo to są przekonani i wiedzą, że powinni być wyposażeni w odpowiedni sprzęt. - Jestem zdania, że sprzęt, który choć raz przyczynił się do uratowania komuś życia jest niezbędny. Takie maski kosztują około 7 tys. zł. Myślę, że jest to niewielka kwota, zważając na to, że dzięki temu udało się uratować człowieka - opowiada dowódca OSP.

Strażacy z Nieczajny w poniedziałek zrozumieli jak bardzo ważne są także szkolenia. - Zawsze po zakończonej akcji siadamy w remizie i rozmawiamy o swoich przeżyciach. Tym razem wszyscy zgodnie podkreślili, że bardzo ważne są szkolenia. Wielokrotnie młodzi ochotnicy narzekają, że muszą się dokształcać. Tego dnia zrozumieli, że jest to bardzo potrzebne - dodaje dowódca.

W przeprowadzeniu sprawnej akcji strażakom z Nieczajny pomogła wiedza, doświadczenie i odwaga. - W takich momentach trzeba być odważnym, ale także rozważnym - puentuje Adrian Pilarski.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oborniki.naszemiasto.pl Nasze Miasto