Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

DZIEŃ - Stracili wszystko. Domy, gospodarstwa, ziemię. Prokuratura już bada sprawę

Marcin Pomianowski
Historie Kariny z Obornik i Zbyszka z Szamotuł nie łatwo opowiedzieć w kilku zdaniach. Jednak ich dramatyczne doświadczenia trzeba opowiedzieć ku przestrodze. Zbyszek stracił dwa domy i 10 hektarów ziemi rolnej. Karina lada dzień będzie musiała się wyprowadzić z rodzinnego domu, w którym mieszkała ponad 20 lat. Jak spokojni i zwyczajni ludzie mogli znaleźć się w tak dramatycznej sytuacji?

Trudna sytuacja finansowa Zbyszka zaczęła się w 2006 roku. Zły czas w rolnictwie zmusił go do szukania pożyczek w każdym możliwym miejscu.
– Od 19 roku życia, kiedy odziedziczyłem po rodzicach gospodarstwo rolne, prowadziłem je samodzielne i rozwijałem, zawsze wiedziałem, że nie muszę iść naprzód i nie cofać się. Ciągle poszerzałem zakres prowadzonej przeze mnie produkcji rolnej – opowiada Zbyszek.

Przyszedł rok 2006, fatalny rok dla rolnictwa, trzeba było szukać metody przetrwania trudnego czasu. W tym momencie pojawił się człowiek który chciał udzielić pożyczki, niestety jak się okazało pożyczka ta nie miała być pomocą, a jedynie sposobem na pozbawienie mnie dorobku mego życia. Władysław udzielił mi 30 tysięcy pożyczki, była to prywatna pożyczka na procent – około 15% miesięcznie. Umowa była spisana na zwykłej kartce papieru, a miałem ją spłacać w ratach. Nie przekazano mi żadnych kopii podpisanych dokumentów, większość umów była umowami ustnymi – wspomina Zbyszek.

Przez dwa lata spłacałem po 4 do 5 tysięcy miesięcznie, w międzyczasie pożyczkodawca zażądał zabezpieczenia pożyczki wekslem, aby jego działania były bardziej wiarygodne czynności odbywały się w kancelarii prawnej oficjalnie pracującej w Obornikach. Zgodziłem się na to, ponieważ założyłem, że ludzie pracujący w kancelarii nie mogą postępować niezgodnie z prawem, a jednak perfidnie wprowadzili mnie w błąd, co do faktycznych skutków tego weksla – tłumaczył nam Zbyszek. Jestem rolnikiem, na tym się znam, zawierzyłem osobom kryjącym się pod szyldem kancelarii prawnej.

Po kilku kolejnych miesiącach zaczęły się pogróżki i groźby. Rodzina Zbyszka straciła najpierw samochód, potem biżuterię. Starali się ratować, zaciągali dodatkowe pożyczki w bankach, aby sprostać żądaniom tych ludzi, pomagała im rodzina.

– Wciąż żądano od nas więcej – opowiada szamotulanin. W końcu Zbyszek został przez swoich pożyczkodawców i wydawałoby się obiektywnego i bezstronnego prawnika przekonany do przepisania na rzecz pożyczkodawców całego swojego gospodarstwa.

– Wartość przejętego majątku szacuję na około 2 do 3 mln zł. W skład majątku wchodziły 2 domy, zabudowania gospodarskie – dwie chlewnie, stodoła, garaże, wiata, oraz ok. 10 ha ziemi – mówi Zbyszek.

Podobny los może spotkać panią Karinę z Obornik, która od tych samych pożyczkodawców otrzymała 110 tysięcy złotych. Ona również została przekonana, że podpisywane przez nią pełnomocnictwa i akty notarialne są tylko formalnością i kruczkiem prawnym umożliwiającym otrzymanie realnej i legalnej pożyczki. Dopiero po kilu miesiącach okazało się, że pożyczkodawcy żądają albo natychmiastowej spłaty wielokrotności pożyczonych pieniędzy albo Karina wraz z rodziną będzie musiała opuścić dom, w którym mieszka od ponad 20 lat.

– Zostaliśmy zmuszeni do wymeldowania się z własnego domu. Moi pożyczkodawcy, o których jeszcze dwa lata temu myślałam, że to moi dobrzy znajomi, świadomie i podstępnie doprowadzili do tego, że widziałam fałszywy obraz sytuacji, w której się znalazłam. Najpierw pożyczono nam pieniądze a następnie rozpoczęła się eskalacja żądań, oraz gróźb. Zagrożono nam odebraniem dziecka, zrobił to adwokat związany z kancelaria prawną. Teraz zdemolowali nam płot, wymienili zamki niszczą elewację domu. – mówi poszkodowana.

Karina czuje się oszukana i pokrzywdzona tym bardziej, że do grona osób, które jak mówi, w bezwzględny sposób wykorzystały jej trudną sytuację należała jej była pracodawczyni.

- Moja ówczesna szefowa dowiedziała się, że staram się o pożyczkę w banku, zablokowała mi taką możliwość nie wydając odpowiedniego zaświadczenia, a następnie skontaktowała mnie z ludźmi udzielającymi prywatne pożyczki. – mówi Karina.

Obie historie być może już wkrótce będą mogły znaleźć jakiś pozytywny finał? Sprawa Kariny trafiła do Prokuratury Rejonowej w Obornikach.
– Prowadzimy postępowanie w sprawie o oszustwo, którego ofiarą podała pani Karina, jednak na razie nikomu jeszcze nie zostały postawione zarzuty. Śledztwo jest w toku – informuje prokurator Paweł Mniszak.

– Wiemy, że nie jesteśmy jedynymi ofiarami, tych pożyczkodawców - mówi Karina, z nadzieją, że inni też się ujawnią.
Mechanizm działania w podobnych przypadkach jest prosty. “Pożyczkodawcy” szukają osób chcących zaciągnąć kredyt, a jednocześnie posiadających atrakcyjną nieruchomość. Proponuje się im „łatwą” pożyczkę prywatną, dalej już nie ma znaczenia czy wywiązujemy się, czy nie ze zobowiązań, przejęty zostaje dorobek naszego życia. (imiona niektórych bohaterów zostały zmienione)

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto