Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oborniki - Czy Paulina musiała umrzeć?

Daria Goszcz
Miała ledwie 21 lat, dwoje wspaniałych dzieci, kochającego narzeczonego, oddanych przyjaciół. W sobotę 7 maja odeszła. Ta data na zawsze zostanie w pamięci jej bliskich.

Paulina Jessa była niezwykle radosną dziewczyną. Zawsze uśmiechnięta, miła, uczynna. Miała bardzo dobre serce. Była dobrą matką. Kochała swe dzieci - tak wspominają ją najbliżsi. Taką chcą ją zapamiętać. Jednak z jej śmiercią pogodzić się nie mogą...

Wszystko zaczęło się w ubiegły czwartek 5 maja. Było popołudnie, wtedy Paulina zaczęła narzekać na silne bóle. Ból przeszkadzał jej w normalnym funkcjonowaniu. - Nie mogła chodzić, niewiele mówiła. Gdy jechaliśmy na pogotowie, to zwijała się z bólu na tylnym siedzeniu auta - wspomina jej przyjaciółka. To jej samochodem jechali do Obornik.

- Poszliśmy na izbę przyjęć. Nie było lekarza i powiedzieli nam, że nikt nas nie przyjmie. Kazali iść do poradni chirurgicznej - wspomina Maciej Langer, narzeczony dziewczyny. - Tam była bardzo długa kolejka. Paulina nie mogła ustać. Poszedłem jeszcze raz zapytać, czy lekarz nas przyjmie. Wtedy usłyszałem, że mamy jechać do lekarza rodzinnego. Ale lekarz rodziny też już nie przyjmował tego dnia... Noc była koszmarem. Ból nie pozwalał jej spać. Kilka minut po północy dziewczyna z bólu straciła przytomność. - Natychmiast wezwaliśmy pogotowie, ale przyjechali dopiero po 40 minutach.

W tym czasie Paulina kilkakrotnie traciła przytomność - opowiada Maciej. Dziewczynę znów zawieziono do szpitala w Obornikach. - Rano siostra pojechała do szpitala, żeby dowiedzieć się o stan jej zdrowia. Okazało się, że przewieziono ją do Poznania. Nikt mnie o tym nie poinformował - wspomina rozżalony mężczyzna. W szpitalu przy Lutyckiej w Poznaniu wykonano dziewczynie szereg badań, po czym zdecydowano o przewiezieniu jej do szpitala przy Kurlandzkiej, na oddział neurologii. - Gdy dotarliśmy do Pauliny, była przytomna - wspomina Maciej.

- Opowiadała, że lekarze w szpitalu w Obornikach twierdzili, iż wszystko jest porządku. O 6 rano stwierdzili wręcz, że może iść do... domu. Kiedy wstała, to ponownie straciła przytomność. Dopiero wtedy zareagowali i przewieźli ją do Poznania.

Paulina chorowała od kilku lat. Miała torbiele na nerkach. - Jej lekarz zapewniał, że operacja jest niepotrzebna, że jest szansa, iż torbiele znikną podczas ciąży - opowiada Maciej. - Lekarze w Obornikach nie podjęli żadnych działań, aby ją ratować, mimo że wiedzieli o jej chorobie. Dziś wiemy, że do Poznania dotarła za późno. W szpitalu przy Kurlandzkiej, na oddziale intensywnej terapii żyła jeszcze kilkanaście godzin. - Byliśmy z nią cały czas. Wierzyliśmy, że lekarze robili wszystko co w ich mocy. Nie wiedzieliśmy, że już było za późno...

Rodzina i przyjaciele Pauliny mają ogromny żal do lekarzy. Zadają sobie wiele pytań . - Gdyby otrzymała pomoc w Obornikach, to na pewno by żyła. Od momentu, gdy pojechaliśmy na pogotowie w czwartek, do przewiezienia jej do Poznania minęło 16 godzin. W tym czasie można było ją uratować - mówią. Czy dałoby się uratować dziewczynę? Czy gdyby nie opieszałość lekarzy, Paulina by żyła? Lekarz ma ratować ludzkie życie, wykorzystać całą wiedzę i doświadczenie, by pomóc osobie potrzebującej. Dlaczego tak się nie stało w tym przypadku? Dlaczego pozbawiono dzieci matki, narzeczonego ukochanej, rodziców córki?
Lekarze z Obornik nie mają sobie nic do zarzucenia.

- Szpital zachował się wzorowo - mówi Zbigniew Niestrata, z-ca dyr. szpitala. W szpitalnej dokumentacji nie ma śladu o tym, że Paulina szukała pomocy już w czwartkowe popołudnie. Wynika z niej, że trafiła tam dopiero w nocy o 3:20.

Jak wytłumaczyć 4-letniemu Gracjanowi, gdzie jest jego mama? Do kogo 5-miesięczna Nikola powie mamo? Dziś niczego nieświadomi, ale za kilka lat zaczną pytać i zastanawiać się, jakby to było, gdyby ich mama była z nimi. Dziś Gracjan radośnie biega po pokoju. Wie, że mama jest w niebie. Nikola słodko śpi w łóżeczku. Nigdy nie pozna mamy. Szpital odpiera zarzuty rodziny. - To wszystko nieprawda - mówi Niestrata. - Nie pozwolę szargać dobrego imienia szpitala.
Ale Paulina jednak nie żyje. Jaka była bezpośrednia przyczyna śmierci? To wykaże sekcja zwłok...

Czytaj także: Prostytutki w Obornikach

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oborniki.naszemiasto.pl Nasze Miasto