Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

POZNAŃ - Przedszkolanka znęcała się nad dziećmi? Mówiła, że "poobcina im ręce i nogi"

Tomasz Nyczka
Marek Kusiak i Magdalena Wróbel nie chcieli powrotu nauczycielki do pracy w przedszkolu
Marek Kusiak i Magdalena Wróbel nie chcieli powrotu nauczycielki do pracy w przedszkolu Waldemar Wylegalski
Rodzice dzieci z poznańskiego Przedszkola nr 175 zarzucają nauczycielce, że szarpała maluchy, przeklinała przy nich i mówiła, że "poobcina im ręce i nogi". Miała buntować je przeciwko nielubianej wychowance. Dyrektorka placówki Małgorzata Zagórska potwierdza te słowa i dodaje, że nauczycielka filmowała dziecko, na które rzekomo się uwzięła. Bez pozwolenia rodziców i władz placówki. A to dopiero początek. Padają zarzuty o stosowanie gróźb.

- Zaczęło się od tego, że nauczycielka mówiła rodzicom, że jedna z dziewczynek stanowi zagrożenie dla pozostałych dzieci - mówi Małgorzata Zagórska. - Nauczycielka buntowała dzieci i rodziców przeciwko pięciolatce i niszczyła ją moralnie. Temu właśnie miało służyć filmowanie dziewczynki - dodaje.

I twierdzi, że za sprawą nauczycielki dziecko zostało wykluczone z grupy.
- Filmując dziewczynkę, chciała udowodnić, że dziecko jest nerwowe i niebezpieczne dla innych - mówi Zagórska. - Jednak według diagnozy lekarskiej dziewczynka jest nadpobudliwa. Nie oznacza to, że stanowi zagrożenie dla reszty dzieci.

U dyrektorki pojawiło się kilkoro rodziców z pytaniem, czy dziewczynka nie jest niebezpieczna dla innych dzieci. Nauczycielka miała bowiem, według dyrektorki, przekazywać innym dzieciom i rodzicom informacje o stanie zdrowia dziewczynki, sugerujące, że należy ją usunąć z przedszkola.
Potem zainterweniowali rodzice dziewczynki, którzy twierdzili, że ich dziecko jest szkalowane. Wkrótce nauczycielka była już skonfliktowana nie tylko z rodzicami dziecka, ale i z władzami placówki. Dyrektorka postanowiła rozwiązać problem podczas rady pedagogicznej. Bezskutecznie. Udzieliła więc nauczycielce nagany. To też miało nie przynieść efektów.

- Nauczycielka znęcała się fizycznie i psychicznie nad moim dzieckiem - mówi anonimowo ojciec dziewczynki. - Uważam, że ta pani nie powinna mieć kontaktu z dziećmi.

Metody wychowawcze nauczycielki chórem krytykują też rodzice innych dzieci.

- Nauczycielka straszyła cztero- i pięcioletnie dzieci policją. Mówiła, że "poobcina im ręce i nogi" - mówi anonimowo jeden z rodziców.

– Moja żona była świadkiem, jak szarpała się z jednym z przedszkolaków. Nam, rodzicom, przekazała informację, że trzeba się pozbyć dziewczynki z przedszkola – twierdzi Marek Kusiak.
– Moje dziecko też mówiło, że było szarpane przez tę panią – dodaje Zuzanna Słomińska, mama Wiktorii. – Odbywały się spotkania, podczas których nauczycielka nakłaniała inne dzieci, żeby nie bawiły się z koleżanką.

Atmosfera w przedszkolu gęstniała. Nauczycielka złożyła wniosek do sądu pracy o anulowanie nagany. Dyrekcja zgodziła się na to na wniosek sędzi. I postanowiła przekazać do Kuratorium Oświaty w Poznaniu wniosek o skierowanie sprawy do komisji dyscyplinarnej. Wobec nauczycielki sformułowano sześć zarzutów dotyczących m.in. szykanowania dziecka.

Tymczasem 1 kwietnia nauczycielka została zawieszona i odsunięta od pracy z dziećmi. A komisja dyscyplinarna przesłuchała świadków obu stron. Werdykt? Uniewinnienie z wszystkich zarzutów.
Ten właśnie fakt podkreśla sama nauczycielka.

– Wszystko wzięło się stąd, że dyrektorka ukrywała przede mną, że dziecko ma nadpobudliwość psychoruchową i wymaga specjalnej opieki – mówi (*nazwisko do wiadomości redakcji) – Ja bezskutecznie starałam się zasięgnąć pomocy u psychologa i dyrektorki. Podczas rad pedagogicznych usłyszałam za to od pani dyrektor, że mnie „wykończy” – opowiada.

Zaprzecza też, jakoby stosowała wobec dzieci przemoc i zaniedbywała swoje obowiązki.
– Nie szarpałam dzieci, nie przeklinałam przy nich, nie groziłam im. To matka dziecka mi ubliżała. Mówiła, że „będę fruwała po suficie” i że mnie zabije. Wtedy poprosiłam o interwencję policję – twierdzi. – Sugerowałam też dyrektorce, żeby przeniosła albo mnie, albo dziecko do innej grupy. Nie żądałam jego usunięcia z placówki.

Filmowanie dzieci miało się odbywać, według nauczycielki, podczas wykonywania prac plastycznych. A nie po to, żeby udowodnić, że zachowanie podopiecznej komukolwiek zagraża.

Rodzice obstają jednak przy swoim. Z pismem, pod którym podpisało się 80 proc. z nich, poszli do Urzędu Miasta, żądając usunięcia nauczycielki z pracy. Mimo że w ostatni poniedziałek nauczycielka wróciła do przedszkola , to już w czwartek zapadła decyzja o jej przeniesieniu do innej placówki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oborniki.naszemiasto.pl Nasze Miasto