Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Słupsk: Syn znęcał się nad matką i doszło do tragedii

Robert Gębuś
Syn długie lata znęcał się nad matką. Po kolejnym pobiciu kobieta zmarła. Ofiara była po wylewie. Chorowała na cukrzycę.

- Syn twierdził, że pobił matkę, bo nie chciała wziąć przepisanych leków - mówi Maria Pawłyna, prokurator rejonowy w Słupsku. - Utrzymuje, że pamięta o szarpaninie z matką, ale całej reszty już nie.

Do tragedii doszło 29 maja w jednym z bloków na ulicy Bogusława X w Słupsku.
Tuż obok, równolegle, przebiega jedna z głównych arterii miasta - ulica 3 Maja. Nieprzytomną kobietę, leżącą w kałuży krwi, znalazła 30 maja jej siostra. Zadzwoniła po policję i pogotowie.

Kobieta nie przeżyła. Miała połamane żebra, krwiaka mózgu, odmę pourazową. Do tragicznej awantury doszło 29 maja.
Policja natępnego dnia zatrzymała podejrzanego o morderstwo syna w domu. Lech S. bez oporów pozwolił się zatrzymać policji. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna przesiedział całą noc nad nieprzytomną matką. W chwili zatrzymania był trzeźwy.

O tym, że 42-letni Lech S. bije swoją 65-letnią matkę, wiedzieli sąsiedzi, wiedziała o tym również policja. - W 2008 roku były wnioski o znęcanie się Lecha S. nad Marią S. Dzwonili sąsiedzi - mówi Robert Czerwiński, p.o. rzecznik prasowy policji. - Został zastosowany wobec tego mężczyzny dozór policyjny.

Jak się dowiedzieliśmy, Lech S., decyzją sądu, miał się wyprowadzić z domu. Jednak tego nie zrobił.
- Matka wycofała wniosek o znęcanie się nad nią - mówi Czerwiński. - Chciała mu dać szansę. Twierdziła, że syn się nią opiekuje. - Bardzo go kochała - uważa pani Jolanta, sąsiadka, emerytowana pielęgniarka, która chciałaby zachować anonimowość. - Nie chciała, żeby poszedł do więzienia - mówi pani Jolanta.

Sąsiedzi uważają, że ta tragedia była do przewidzenia. Lech S. ze swoją matką mieszkał w lokalu przy ul. Bogusława X od blisko 25 lat.
- Znam Lecha od dawna. Bił matkę, interweniowaliśmy, ale oni się kłócili, a potem razem pili. Maria chodziła z siniakami - mówi sąsiad Roman. - Przed Wielkanocą z nim rozmawiałem. Mówił, że ma już dość matki, że sobie nie radzi, bo "robi" pod siebie.

Jak twierdzą sąsiedzi, Lech S. niegdy nie pracował. - Mówiłem mu, żeby nie stał pod kioskiem z piwem. Kiedyś był dobrym piłkarzem, ale się stoczył - opowiada Roman. - Miał padaczkę alkoholową i brał rentę z opieki. Jak ją przepił, wyciągał rękę po rentę matki. Jak mu nie chciała dać, to tłukł. Powinien zgnić w więzieniu.
W opinii psycholog Marty Zieleniewskiej, śmiertelne pobicie mogło być końcowym aktem konfliktu, który narastał od lat. - Musiała być ta kropla, która przelała dzban. To był efekt końcowy narastającego konfliktu - uważa Zieleniewska. - Matka mieszkała razem z synem. Jeśli syn ma nieprawidłową osobowość, to narastają negatywne emocje.

Psycholog uważa również, że matce zabrakło konsekwencji. - Skoro sprawą zajęła się policja, to matka nie powinna wycofywać wniosku, tylko pozwolić policji działać. Być może nie doszłoby do tej tragedii - mówi Zieleniewska.
W Dniu Dziecka Lech S. został aresztowany na trzy miesiące. Prokuratura postawiła mu zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym.
Imiona bohaterów zmienione

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slupsk.naszemiasto.pl Nasze Miasto