Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

A jednak wojna… - felieton Bartosza Klimczuka, który jeszcze kilka tygodni temu był na Ukrainie

Redakcja ŚremNaszemiasto.pl
arch. prywatne Bartosz Klimczuk
Zapraszamy do lektury felietonu "A jednak wojna..." Bartosza Klimczuka, śremianina, który jeszcze kilka tygodni temu był na Ukrainie i miał okazję widzieć ją w przededniu wojny. Jak wyglądała wówczas sytuacja, jak do narastającego napięcia odnosili się ludzie?

"A jednak wojna..." felieton Bartosza Klimczuka

Gdy na przełomie grudnia i stycznia wylatywałem na Ukrainę, aby także wraz z prawosławnymi świętować Boże Narodzenie (do wieczerzy wigilijnej zasiadają oni 6 stycznia), o możliwym ataku Rosji na naszego wschodniego sąsiada mówiono jeszcze bardzo nieśmiało. Wiele było za to głosów eksperckich twierdzących, że narastające napięcie można jeszcze rozwiązać dyplomatycznymi środkami.

Oczywiście gdzieś z tyłu głowy miałem pewne obawy, ale szybko się ich pozbyłem w momencie dotarcia do Kijowa. Miasto żyło zdecydowanie bardziej zbliżającymi się świętami, niżeli nadchodzącym konfliktem. Na ulicach pojawiali się kolędnicy, w sklepach kupowano ostatnie prezenty, a telewizja ukraińska (i to na wielu kanałach!) pokazywała jak poszczególne regiony będą obchodzić tegoroczne Boże Narodzenie. Nawet programy wyłącznie polityczne zajmowały się niemalże tylko rewolucją w Kazachstanie (doszło tam na początku stycznia do antyrządowych zamieszek) i nie poświęcano za dużo czasu informacjom o gromadzących się przy granicy wojskach rosyjskich.

Przyznam szczerze, że w jakiś sposób to wszystko działało uspokajająco. Nerwową atmosferę podczas mojego pobytu na Ukrainie wprowadzały bardziej polskie media, które coraz szerzej zaczęły o konflikcie opowiadać oraz znajomi pytający, jak wygląda tam sytuacja na chwilę obecną. Był moment, że zwątpiłem w to co widzę w ukraińskiej telewizji i być może pozorny spokój na ulicach. Pomyślałem sobie, że przekaz medialny to jedno, a zwykli Ukraińcy są pełni obaw co do najbliższej przyszłości. Tutaj czekało mnie jednak także zaskoczenie, ponieważ z ust kilku mieszkańców Kijowa usłyszałem, że Putin wyłącznie chce Europę i Ukrainę zastraszyć, a do żadnego konfliktu nie dojdzie.

W podobnym tonie wypowiadali się też w grudniu zeszłego roku eksperci od polityki międzynarodowej, więc sam zacząłem uważać informacje o zbliżającej się wojnie za przesadzone. Szczególnie przy okazji sylwestra i Nowego Roku było widać wprawdzie pewne patriotyczne wzmożenie, szczególnie w orędziu prezydenta Ukrainy, Wołodymyra Zełenskiego, ale o zapowiadającym się starciu zbrojnym też nie było ani słowa.

Na spokojnym zwiedzaniu Ukrainy spędziłem około miesiąca. Przez ten cały czas życie tam toczyło się swoim normalnym torem i nie było widać nawet drobnych przejawów tego, co już wkrótce miało się zacząć, a odwiedziłem również tę część kraju, gdzie mówi się prawie tylko i wyłącznie po rosyjsku. Teraz wiem, że gdy z wierzchu wszystko wyglądało normalnie, w środku kraju, szczególnie w ukraińskich bazach wojskowych, były przygotowywane plany na ewentualną obronę granic.

Gdy dziś rano dowiedziałem się z mediów, że Putin zdecydował się zaatakować Ukrainę, natychmiast skontaktowałem się ze swoimi Ukraińskimi przyjaciółmi z pytaniem gdzie są i jak obecnie sobie radzą. To, że wśród nastrojów dominował smutek było dla mnie dosyć oczywiste. Większość z nich zapewniła mnie, że nie będzie uciekała i pozostanie tam, gdzie to tej pory mieszkała. Mimo że mają szerokie kontakty w Polsce (a nawet rodzinę) na ten moment ani myślą, by się przenosić. Z całego serca życzę całemu Narodowi Ukraińskiemu, aby rozpoczęta wojna szybko się zakończyła, a jej prowodyr został za swoją agresję sprawiedliwie ukarany.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na srem.naszemiasto.pl Nasze Miasto