Agnieszka Szymska. Protestujemy dla naszych dzieci, czyli o strajku kobiet w Rogoźnie

Agnieszka Szymska, można śmiało stwierdzić, jest twarzą rogozińskiego marszu kobiet, choć jak sama podkreśla, nie robi tego w pojedynkę. Do tej pory zainicjowała trzy marsze i jeden happening. Frekwencja na pierwszym marszu była ogromna, zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę wielkość Rogoźna. Z każdym kolejnym wydarzeniem liczba zaangażowanych osób systematycznie spadała. Przy okazji ostatniego protestu, miała miejsce nieprzyjemna sytuacja, która na szczęście skończyła się bez poważnych konsekwencji.

Agnieszka poprosiła zięcia, by ten przyjechał z kolegami samochodami, po konsultacji z koordynatorką policji ustaliła, że taka forma będzie odpowiednia, ale pod warunkiem, że piesi zostaną na placu, na co protestujący przystali. Niestety na miejsce została wezwana policja, doszło do ostrej wymiany zdań i przeszukania jednego z protestujących. Ostatecznie nikt nie został ukarany mandatem, ani aresztowany, ale jak mówi Agnieszka, było bardzo nieprzyjemnie.

Mam nadzieję, że to odniesie skutek – nie mieszkamy w dużym mieście, tam się dopiero dzieje, ale chcemy swoją postawą pokazać, że w małych miastach też żyją kobiety, którym wyrok się nie podoba. Widzę to po tym, że bardzo dużo osób pyta, czy i kiedy coś robimy, ale później nie przychodzi, chociaż wiem, że mamy naprawdę duże wsparcie - mówi Agnieszka. Na ostatnim happeningu była nas garstka, ale nie liczy się ilość, a jakość. Tym razem chciałyśmy to zrobić w innej formie - tańce, śpiewy i porozwieszane hasła - dodaje.

Niestety wydarzenie nie było dokładnie takie, jak zaplanowały sobie organizatorki. Jak zgodnie podkreślają, marsze zawsze miały być pokojowe, bez atakowania kogokolwiek, ale za to z hymnem na ustach oraz podziękowaniami dla medyków i innych służb zaangażowanych w walkę z Covid-19 pod rogozińskim muralem. Nie obyło się jednak bez przykrych incydentów. Agnieszka otrzymywała pogróżki, dlatego ostrożnie podchodzi do przedstawiania wizerunków i przekazywania nazwisk innych organizatorów i organizatorek.

Ja mam troje dzieci, nie chciałabym dla nich takiej przyszłości. Wcześniej nigdy nie byłam zaangażowana politycznie, ale nie mogę się z tym pogodzić, robię to głównie dla moich dzieci - tłumaczy kobieta

Reakcje na organizatorów i organizatorki protestów są bardzo różne, od wyzwisk i prób zastraszania do pełnego wsparcia, nie tylko od osób młodych, ale również starsze pokolenie często wspiera Agnieszkę i inne protestujące kobiety.

Staram się jak najwięcej czerpać z tych pozytywnych reakcji, a gorszych nie brać do siebie, bo jeśli już się za coś biorę, to robię to do końca. Jeśli komuś nie podobają się nasze działania, to niech to chociaż argumentują. My wiemy, o co i dlaczego walczymy.

Przeciwnicy protestów kobiet zaczepiali nawet dzieci organizatorów. Agnieszka zaznacza, że jest odporna i świadoma, z czym wiązała się decyzja o organizacji protestu w Rogoźnie, z tego powodu naraziła się nawet na konflikty rodzinne. Uważa jednak, że pewna granica została przekroczona i absolutnie nie powinno się to mścić na czyichkolwiek dzieciach.

Mocno wierzę, że będzie lepiej, inaczej. Normalnie. Życzyłabym tego sobie dla siebie, ale przede wszystkim dla moich dzieci, żeby żyły w wolnym kraju i nie musiały nigdzie uciekać i mieszkać za granicą. Ja również nie chcę wyjeżdżać. To jest mój kraj, kocham Polskę, życie i ludzi tutaj mieszkających - podsumowuje Agieszka Szymska.

Kolejny protest, zgodnie z ustaleniami odbędzie się w Rogoźnie 28. października.