- Czekaliśmy na autobus, gdy synek zaczął wołać, że musi iść do łazienki. Poszliśmy do tych na rynku. Ja weszłam do jednej, a Kuba do drugiej, obok - opowiada Agnieszka Leśnicka.
Nagle matka usłyszała głośny krzyk i płacz swojego dziecka. Czterolatek nie mógł wyjść z kabiny bo... drzwi się zatrzasnęły. - Szybko poprosiłam pracująca tam kobietę, żeby podała mi jakiś nóż lub śrubokręt. Gdy zamek się ułamał, wiedziałam, że bez pomocy odpowiednich służb się nie obędzie. Kazałam jej szybko zadzwonić po pomoc, ta zaś zaproponowała, że za dwie godziny przyjdzie jej znajomy i otworzy te drzwi - relacjonuje matka chłopca.
Wszystkiemu zaprzecza pracownica szalet miejskich. - To wina matki. Nie dopilnowała swojego syna. Kazała mu stać, gdy sama weszła do kabiny. Chłopiec jej nie posłuchał, zamknął się i nie mógł otworzyć - Krystyna Majewska.
Kobieta wzięła swoją komórkę i wykręciła numer alarmowy. Chwilę później straż pożarna była już na miejscu. Przerażonego chłopca uwolniono po kilku minutach. Matka czterolatka twierdzi, że pracownica szalet powinna zostać zwolniona, bowiem nie dopilnowała swoich obowiązków. Kartkę z napisem: toaleta nieczynna wywiesiła, gdy było już słychać nadjeżdżający wóz strażacki, a w momencie uwolnienia chłopca nie zapomniała skasować należnej kwoty w wysokości 1,50 zł.
- To nieprawda kartka wisiała wcześniej, a opłatę wzięłam tylko za matkę a nie chłopca - odpiera zarzut Majewska.
Agnieszka Leśnicka zamierza złożyć oficjalną skargę na ręce burmistrza Obornik.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?