Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Długie kolejki po zdrowie w obornickich przychodniach

Jakub Przybysz
Kolejki w przychodniach
Kolejki w przychodniach Archiwum
Sezon grypowy rozpoczął się na dobre. W przychodniach tłumy. Kolejki chorych sięgają samych drzwi wejściowych, a pod gabinetami lekarskimi pacjenci godzinami oczekują na przyjęcie.

"_Przepraszam, czy doktor mnie dzisiaj przyjmie?_”, „_Czy może mnie Pani zarejestrować?_”. Te pytania padają w obornickich przychodniach kilkadziesiąt razy dziennie. Pacjenci wypowiadają je każdego dnia jak mantrę. - Prawie za każdym razem, próbując się zarejestrować do mojego lekarza rodzinnego, słyszę odmowę - wyznaje pacjentka obornickiej przychodni.

Żeby jednak móc to pytanie zadać, swoje trzeba odstać. Pierwsi oborniczanie ustawiają się w przychodni już na kilka godzin przed rozpoczęciem rejestracji. - Jeśli już zdarzy nam się jakiś wirus to jesteśmy z rodziną zdani na przychodnie, a to już mordęga. Długie kolejki, rodzice okupujący poczekalnię przed gabinetem. Bardzo trudno się dostać. Trzeba jechać przed 6 rano do przychodni i stać w kolejce przez kilka godzin lub dzwonić i umówić się z lekarzem. Jeśli się nie uda, a zdarza się to często, pozostaje tylko liczyć na życzliwość innych rodziców w kolejkach - opowiada Karolina Dobrowolska, oborniczanka.

Tym, którzy nie mogą lub nie chcą stać w kolejce, pozostaje rejestracja telefoniczna. Ona często też na nic się zdaje. Albo telefon zajęty, albo połączenie odrzucane, albo... lekarz na urlopie. - O dodzwonieniu się do przychodni można tylko pomarzyć. Udało mi się to tylko raz - dodaje Karolina Dobrowolska.

Egzaminu nie zdają również wizyty domowe. Żeby się na taką zapisać, również czekać trzeba godzinami. A najczęściej słyszaną przez pacjentów odpowiedzią jest: „Niestety, dziś nie ma już dzisiaj takiej możliwości_”.
- _Gdy moje dziecko miało wysoką gorączkę, musiałam błagać lekarza, żeby przyszedł do mojego domu. Innym razem już się nie zgodził i kazał mi czekać w kolejce w przychodni
- mówi pani Grażyna, mieszkanka osiedla Leśnego w Obornikach.

Kilkugodzinne oczekiwanie w kolejce do lekarza rodzinnego to jednak nic w porównaniu do czasu oczekiwania na zabieg, badanie czy wizytę u specjalisty. - Bardzo długie kolejki są na tomograf komputerowy lub rezonans. Sama na tomograf czekałam blisko pół roku. Mój mąż także - mówi Linda Kujawa, oborniczanka.

Jak zgodnie twierdzą pacjenci, najdłużej trzeba czekać na spotkanie z kardiologiem, neurologiem, diabetologiem i okulistą. Dostanie się do specjalisty w ciągu kilku miesięcy od momentu rejestracji, graniczy z cudem. Do lekarza najlepiej rejestrować się z co najmniej półrocznym wyprzedzeniem. - Do neurologa i ginekologa są ogromne kolejki na NFZ. Z tego powodu przez kilka lat chodziłam do ginekologa prywatnie. Wówczas, zostałam przyjęta od razu - dodaje Linda Kujawa.

Zniechęceni czekaniem w długich kolejkach, coraz częściej porad szukamy nie u lekarza, a w aptekach czy w internecie. Pacjenci coraz częściej leczą się też sami, za pomocą aptecznych środków czy domowych sposobów. Wyjście to jest jednak ryzykowne, gdyż tylko wizyta u specjalisty daje nam realną szansę powrotu do zdrowia.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oborniki.naszemiasto.pl Nasze Miasto