Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jej wołanie o pomoc odbiło się echem w obornickim szpitalu

DAR
Daria Goszcz
Joanna Młynarska kilka dni po porodzie dostała wysokiej gorączki. Udała się po pomoc do obornickiego szpitala. Lekarz pełniący dyżur odesłał ją z ... kwitkiem

Wyszła za mąż, zaszła w ciążę, urodziła dziecko. Joanna Młynarska z Połajewa nie posiadała się z radości. Jednak jej szczęście zostało przez moment wystawione na próbę. Powód? Wysoka gorączka i brak odpowiedzi na głośne wołanie o pomoc, którego nie chiał usłyszeć lekarz ze szpitala w Obornikach - Dariusz Plesiński.

Joanna Młynarska 24 lipca urodziła synka. Chłopiec dostał 10 punktów w skali Apgara. Jakub był zdrowy, śliczny i silny. Taki jest też dziś, gdy ma już miesiąc. Sam poród, choć był ciężki, pani Joasia wspomina dobrze.

– O 2 w nocy odeszły mi wody, a urodziłam o 19.15, byłam bardzo zmęczona. Jednak zarówno lekarz jak i położne bardzo o mnie dbali. Jestem gotowa stwierdzić, że dołożyli wszelkiej staranności, aby pomóc mi i mojemu synkowi – opowiada świeżo upieczona matka. – Opiekę miałam naprawdę świetną.
Joanna z synkiem wyszła do domu po 48-godzinnym pobycie w szpitalu po porodzie.

Przez pierwsze dni wszystko było w porządku. Powoli dochodziła do siebie po ciężkim porodzie. Sił dodawał jej nowonarodzony synek.
Coś niedobrego zaczęło się dziać w niedzielę 31 lipca.
– Dostałam wysoką gorączkę. Popołudniu miałam 38 stopni Celsjusza, kilka godzin później temperatura jeszcze bardziej wzrosła – relacjonuje mama małego Jakuba.

– W poniedziałek temperatura nadal nie ustawała, zaniepokojona zadzwoniłam więc do lekarza rodzinnego.
Lekarz przyjechał na wizytę domową, zapisał antybiotyk. – Jednak po tym lekarstwie temperatura zamiast spadać, nadal rosła – mówi Młynarska.
Ponieważ temperatura ciała Joanny nadal była wysoka, młoda matka postanowiła poprosić o pomoc po raz wtóry.

Zobacz także: Była burmistrz... jest poszukiwana

– W piątek mój syn na oddziale szpitalnym w Obornikach miał mieć przeprowadzone badanie słuchu, dlatego zadzwoniłam w czwartek na oddział i zapytałam czy lekarz pełniący akurat dyżur mógłby mnie przyjąć, czy też mam szukać pomocy w poradni. Pielęgniarka zapewniła mnie, że skoro rodziłam w szpitalu w Obornikach, to lekarz przebada mnie w szpitalu - relacjonuje Joanna Młynarska.

Wierząc w te zapewniania, Joanna wraz z dzieckiem i mężem w piątkowe popołudnie pojechała do Obornik. To tutaj miała uzyskać pomoc...
- Razem z synem weszłam na oddział, tam zatrzymały mnie pielęgniarki, mówiąc że nie wolno wchodzić na oddział. Wyjaśniłam im wszystko, a one zawołały lekarza. Akurat dyżur miał doktor Plesiński. Nakrzyczał na mnie, że nie można wchodzić na oddział, że on mnie nie zbada – relacjonuje Młynarska.

– Wyjaśniłam mu jeszcze raz całą sytuację, powiedziałam, że od kilku dni mam gorączkę. Na co on mi odpowiedział, że co ja robiłam od rana, że tyle poradni było otwartych, że mogłam tam iść. To ja mu dalej tłumaczyłam, że wczoraj telefonicznie uzyskałam zapewnienie, że zostanę tutaj zbadana. Te informacje nadal nie przekonywały lekarza.
- Zachowałem się w sposób oficjalny, odpowiedzialny i nie ujmujący - twierdzi doktor Dariusz Plesiński.

- Ta pani wtargnęła na oddział szpitalny, gdzie nie powinna przebywać. Wyprosiłem ją stamtąd. Nie uważam, żeby potrzebowała pomocy na tyle, abym musiał zostawić swoje obowiązki wobec innych pacjentek. Nie była na tyle niesprawna, czy chora - dodaje.

Czytaj więcej w Tygodniu Obornickim

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oborniki.naszemiasto.pl Nasze Miasto