Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marek umierał na morzu. Pomoc czekała na brzegu

Jakub Przybysz
Archiwum
52-letni Marek zmarł na kutrze rybackim w Łebie. Służby ratownicze nie wypłynęły na pomoc wędkarzowi. Czy opieszałość ratowników była pośrednią przyczyną śmierci?

Długo oczekiwana wyprawa, połów na Bałtyku i wędkarskie zmagania z kolegami. Dla pana Marka sobotni wyjazd do Łeby miał być oderwaniem od przytłaczającej codzienności, od pracy i rodziny. Skończył się jednak tragicznie. 52-letni mieszkaniec Kowanówka nie wrócił już do domu. Zmarł na kutrze rybackim.

Przyczyna śmierci mieszkańca powiatu obornickiego nie jest jeszcze oficjalnie znana. Wędkarz najprawdopodobniej zmarł na skutek zawału serca. Rodzina i znajomi pytają czy zrobiono wszystko, aby uniknąć tej tragedii.
Koledzy wypływający na pełne morze z panem Markiem prosili o wsparcie Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa w Gdyni. Pomoc jednak nie nadeszła.

Wędkarze z koła PZW nr 32 w Obornikach w piątek wieczorem wyjechali na co roczny połów dorsza. Jest to cykliczna impreza, która już na stałe wpisała się w kalendarz obornickiego koła. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, jednak takiego zakończenia połowu nikt się nie spodziewał.
W sobotę o godzinie 5 rano w głąb morza Bałtyckiego wypłynęły dwa kutry na których znajdowali się wędkarze z Obornik. Pan Marek wraz z 13 osobami płynął na kutrze „Halny”. Gdy wędkarze znaleźli się na 40 metrze głębokości zapuścili wędki. Ryby jednak nie brały. Po kilku godzinach prób złowienia dorsza, znudzeni wędkarze rozeszli się po pokładzie.

Jedni siedzieli na ławce dzieląc się wrażeniami na temat rejsu z kolegami, inni zaś zaszyli się z kajucie. Byli też tacy, którzy wciąż wierzyli, że ryba w końcu zacznie brać. Pan Marek był wśród tych pierwszych. Znudzony bezskutecznym, wielogodzinnym połowem usiadł na ławce i obserwował morze. Z czasem zmienił miejsce. - Marek zszedł z ławki i usiadł pod nią. Nikogo to nie zaniepokoiło. Każdy na statku w wolnym czasie szuka różnych miejsc do odpoczynku - opowiada prezes obornickiego koła, który znajdował się tego dnia na kutrze razem z panem Markiem.

Gdy wędkarze wracali już do portu, przeszli się po pokładzie i zaczęli budzić śpiących kolegów. - Myślałem, że Marek śpi. Jednak gdy koledzy podeszli do niego, okazało się, że jego tętno było niewyczuwalne - tłumaczy Jacek Kołodziej. - Część załogi podjęła próby reanimacji, pozostali natomiast wzywali pomoc przez radio.

Szyper o godzinie 14.38 skontaktował się z morską służbą ratowniczą w Łebie, jednak bazujący w porcie statek ratowniczy „Huragan” nie wypłynął na pomoc oborniczanom. - Załoga statku ratowniczego nie dostała zgody od koordynatora na wypłyniecie w morze. Ratownicy wykazali się dużą niekompetencją. My nie byliśmy przecież przygotowani na to, aby udzielić fachowej pomocy medycznej. Nie wiem czy udałoby się uratować Marka, gdyby statek ratowniczy do nas przypłynął, jednak zawsze jest jakaś nadzieja - tłumaczy prezes 32 koła PZW w Obornikach.

W momencie gdy zasłabł uczestnik rejsu, kuter wędkarski znajdował się około 3 mil od portu. Według ratowników, czas na dopłynięcie do niego byłby taki sam, jak czas potrzebny „Halnemu” na powrót do portu. Inne zdanie na ten temat mają wędkarze. - Jestem przekonany, że gdyby załoga ratownicza popłynęła w naszą stronę, przybyłaby co najmniej 10 minut wcześniej. Być może właśnie tego czasu zabrakło, żeby uratować Marka - wyjaśnia Jacek Kołodziej.

- W takiej sytuacji człowiek jest bezsilny, będąc na pełnym morzu nigdzie nie pójdziesz, nikogo nie możesz poprosić o pomoc. Jesteś skazany tylko na gadającą skrzynkę - mówi prezes obornickiego koła.
Gdy kuter dopłynął do brzegu, na pana Marka czekała podstawiona karetka. Jednak było już za późno. Mieszkaniec Kowanówka nie żył. Na miejsce przybyła również policja i prokurator. Oborniccy wędkarze przez blisko trzy godziny byli przesłuchiwani.

- Prokurator wykluczył udział w zdarzeniu osób trzecich. Śmierć mężczyzny nastąpiła z przyczyn naturalnych - tłumaczy prokurator rejonowy w Lęborku Jadwiga Rokicka- Ostapko. Jednocześnie dodaje: - W tej sprawie toczy się obecnie postępowanie dotyczące opieszałości w udzielaniu pomocy przez służby ratownicze w Łebie. Prokuratura bada czy nie doszło w tym przypadku do nieprawidłowości.

Centrum Koordynacyjne Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Gdyni odpiera zarzuty twierdząc, że szyper prosił tylko o wezwanie karetki na nadbrzeże, a nie o statek ratunkowy.
Karetka czekająca na brzegu na mężczyznę z niewyczuwalnym tętnem, który znajduje się na kutrze rybackim oddalonym trzy mile od brzegu. Czy to wystarczająca forma pomocy? Zbada to prokuratura.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oborniki.naszemiasto.pl Nasze Miasto