MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ojciec jest aniołem dla swojego syna

daria
Magdalena Dolatowska/Archiwum prywatne
Co to znaczy być rodzicem niepełnosprawnego dziecka? Jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nie ma, jednak można to porównać do nieustannego maratonu po szpitalach, wyścigu z czasem, aby dziecku pomóc na czas, wspinaczkę, by pokonać wszelkie trudności oraz walkę, by potomek uzyskał wszystko to, czego potrzebuje.

Włodzimierz Kaczmarek jest oddanym ojcem, który od czterech lat toczy walkę o zdrowie i życie swojego syna.

- Remik zaczął chorować od 2013 roku, kiedy zdiagnozowano u niego guza móżdżku. Syn mówił, że boli go głowa, ale nikt nie przypuszczał, że historia się powtarza. Dwadzieścia lat temu po wystawieniu tej samej diagnozy, zmarła moja żona. Kiedy dowiedziałem się o tym, że syn jest poważnie chory, cały świat na moment się zatrzymał. Życie jednak nauczyło mnie tego, że jeżeli występuje coś, czego się nie spodziewamy, nie można zastygać w bezruchu i trzeba iść do przodu, ponieważ przetrwało się gorsze momenty. Syn w roku 2013/2014 przeszedł skomplikowaną operację i radioterapię, do 2016 roku było w miarę dobrze, ponieważ wtedy to kontrolne badania rdzenia kręgowego i mózgu wykazały anomalie w układzie naczyń krwionośnych w rdzeniu kręgowym. Zaimplementowano zastawkę komorowo-otrzewnową, która ma za zadanie utrzymać prawidłowe ciśnienie w mózgu. Syn jednak doznał porażenia czterokończynowego i zapaści oddechowej, do teraz ma niedowład i oddycha przy pomocy respiratora. Nie czuje się bohaterem czy kimś wyjątkowym, tylko po prostu staram się wypełniać rolę ojca najlepiej, jak tylko umiem - mówi oborniczanin.

Pan Włodek z zawodu elektryk-elektronik przez dwadzieścia lat prowadził firmę, na początku sam, potem z synem, w której zajmował się instalacją kamer oraz systemów alarmowych. Od zeszłego roku jest na zasiłku rehabilitacyjnym i w trakcie leczenia silnej depresji.

- Nie pracuję, ponieważ jestem 24 godziny na dobę przy synu. Od jesieni zeszłego roku jestem i chcę być przy Remiku, aby się nim zajmować. Ogromnym wsparciem dla mnie jest moja żona, Marlena, która pomaga mi przy synu. Nasze życie nie jest sielanką, ale nie jest to żadną przeszkodą czy wyzwaniem. Zabrakło nam tylko czasu na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji, bo wszystko działo się w szaleńczym tempie. Jest mi ciężko żyć z myślą, że Remik nie podejdzie do mnie, sam nie wstanie z łóżka, by zrobić nam kawę rano czy opowie, co się działo w pracy, ale wtedy myślę sobie o tym, że moim zadaniem jest uczynienie wszystkiego, aby jemu nic nie zabrakło i czuł, że go kochamy - wyznaje Pan Włodek.

Dzień oborniczanina zaczyna się od godziny szóstej rano. Codzienny rytuał polega na porannej toalecie oraz przygotowaniu śniadania.

- Od godziny ósmej robię wokół syna tzw. obsługę półmedyczną, o dziewiątej je posiłek, później pełna toaleta syna. Następnie przychodzi rehabilitant i wtedy mam czas, żeby pozałatwiać sprawy, zakupy. O 14:30 jemy obiad, a po nim razem ćwiczymy na łóżku albo sadzam syna na wózek. Wieczorem około 18 pełna toaleta, potem kolacja, jakiś film, TV i już zostaje noc na regenerację sił. - dodaje.

Aktualnie Pan Włodek walczy o rentę dla syna z ZUS-em. - Lekceważyli mnie przez pół roku, nie otrzymałem żadnej odpowiedzi na pytanie, jak mogę tą kwestię rozwiązać. Sytuacja, w której się znaleźliśmy jest kuriozalna, ponieważ lekarz mu przyznał rentę, ale decyzja została unieważniona z tego względu, że jakby orzeczenie miało błędną datę. Opłaty na dom, chemię, leki, spłata kredytów zaciągniętych na leczenie syna w znaczności przekracza nasz budżet rodzinny. Środki, które mamy wystarczają na to, by zapłacić prąd, czynsz, gaz, dlatego teraz przeprowadzamy akcję dla syna na budowę podjazdu lub windy do wózka inwalidzkiego oraz na specjalistyczny sprzęt rehabilitacyjny - informuje mężczyzna.

Niepełnosprawność Remika jest dostrzegalna gołym okiem, jednak dla bliskich jest ona niezauważalna. Bliscy traktują mężczyznę jak normalnego członka rodziny, z którym mogą porozmawiać, pośmiać się czy porozmawiać o różnych kwestiach.

- Nigdy nie patrzyłem na niego, jako na osobę niepełnosprawną, ponieważ widzę mojego syna, którego kocham nad życie i nie wyobrażam sobie, że mogłoby go zabraknąć. Nigdy nie zadawałem sobie pytania dlaczego to właśnie jemu się przytrafiło, ponieważ odpowiedź nie poprawi w żaden sposób stanu jego zdrowia. Kiedy coś się pali, nie myślisz o tym, co spowodowało pożar, tylko zajmujesz się gaszeniem i tak samo było z Remikiem. Każdego dnia skupiamy się na tym co robimy wokół niego i na pozytywnych aspektach, cieszymy się z małych rzeczy. Syn jest dla nas życiową inspiracją, ponieważ w obliczu choroby człowiek zmienia priorytety, sposób patrzenia na świat. On nam daje ogromną siłę i motywację i to dzięki niemu mamy chęć do życia, często uśmiechamy się, rozmawiamy, oglądamy telewizję i cieszmy się, że jesteśmy razem. Gdyby nie moja żona, to bym nie dał rady. Lekarze przed operacją nie dawali synowi szans na przeżycie, ale my się nie poddawaliśmy, nie użalaliśmy się. Potraktowaliśmy jego chorobę jak wroga, zastosowaliśmy agresywne leczenie, żeby się guza pozbyć z organizmu. Co prawda zabrał synowi sprawność ruchową, ale nie osłabił relacji w naszej rodzinie. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by każdego dnia syn miał fachową pomoc medyczną. Wraz z żoną patrzymy na niego z ogromnym podziwem, ponieważ pomimo choroby w tak młodym wieku, on walczy i dlatego ja także nie zamierzam odkładać rękawic - dodaje ojciec Remigiusza.

Dla Remigiusza ojciec jest aniołem stróżem, który zawsze czuwa nad nim. Jest on także przyjacielem, któremu może wszystko powiedzieć. - Kiedy byłem dzieckiem, wraz z mamą uczyli mnie, jak odróżnić dobro od zła, czym jest łyżeczka i jak się nią posługiwać. Kiedy dorastałem, patrzyli na moje wzloty, upadki, nie osądzali mnie i zawsze przy mnie byli. Mój tata jest niedoścignionym autorytetem, wzorem ojcostwa, ponieważ nigdy mnie nie zawiódł, zawsze mogłem na nim polegać. On jest fundamentem naszej rodziny, na którego barkach spoczywa zapewnienie nam bezpieczeństwa. Z uśmiechem podchodzę do swojej choroby, bo nauczył mnie jak być odważnym, dzielnym. Odkąd byłem dzieckiem pokazywał mi świat, odpowiadał na miliony trudnych pytań. Gdybym miał go określić w kilku słowach, nazwałbym go wspaniałym ojcem i człowiekiem. Każda blizna na jego ciele opowiada historię o tym, kim jest i przez co musiał przejść, by znaleźć się w miejscu, w którym jest dzisiaj. Wiem, że gdyby od niego zależała poprawa mojego stanu zdrowia, wspiąłby się na górskie szczyty, przepłynąłby oceany, przekroczył, a nawet złamałby wszelkie granice. Spędzamy ze sobą każdą chwilę, dzięki czemu rozumiemy się bez słów. Mam ogromne szczęście, że to właśnie mi się trafiła taka rodzina, bo gdyby to nie oni staliby w rogu życiowego ringu, nie znalazłbym sił do walki z chorobą - mówi Remigiusz.

Na facebookowej stronie można znaleźć link, który pokieruje chcących pomóc na licytację, mającą urzeczywistnić marzenie Remika. Organizatorzy zebrali prawie 18000 zł, jednak to nadal kropla w morzu potrzeb, ponieważ od spacerów po obornickich chodnikach dzieli mężczyznę jeszcze sporo. - Dziękujemy wszystkim darczyńcom, którzy pomagają mojemu synowi i prosimy o dalsze wsparcie. Każda wasza złotówka dla nas jest warta miliony, ponieważ przybliża go do poznania na nowo naszego miasta. Dzięki waszej pomocy, dom przestanie być dla niego więzieniem, a stanie się miejscem, do którego będzie wracał z uśmiechem. Dajcie mu radość bycia wśród was, niech słońce świeci dla niego, a wiatr owiewa mu twarz- apeluje ojciec Remigiusza.

Każdy może pomóc wspierając akcję na stronie: www.pomagam.pl/remik_kaczmarek.
Prowadzone są również aukcje charytatwyne na facebookowej grupie: https://www.facebook.com/groups/1456526841037404/

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oborniki.naszemiasto.pl Nasze Miasto