Z niektórymi nowotworami takimi jak rak piersi, tarczycy, jądra onkolodzy radzą sobie coraz lepiej. Pomimo zaawansowanej technologii najlepsi lekarze rozkładają ręce, kiedy trafiają do nich pacjenci z rakiem trzustki. Walka z nim przypomina wojnę pozycyjną, ponieważ to nieustanna i wzajemna próba sił. Ta choroba ma ponad 90 proc. śmiertelności, z czego jednej piątej nie udaje się przeżyć dłużej niż rok od diagnozy.
Od ponad roku heroiczną batalię toczy Waldemar Sommerfeld, czterdziestodwuletni oborniczanin. Każdy dzień jest dla mieszkańca naszej gminy ogromnym wyzwaniem o haust powietrza. Ostatnią deską ratunku jest zebranie środków na eksperymentalne leczenie. Problem w tym, że jest ono bardzo kosztowne.W nierównej walce wspiera go kochająca narzeczona i dzieci, którzy na wszelki możliwy sposób próbują zebrać kwotę na leczenie.
- Nie mamy wystarczającej ilości pieniędzy, aby pokryć koszt badań, leków i zabiegów, od których zależy życie taty. Jesteśmy przerażeni i czujemy się bezradni w obliczu tej choroby. Choć ma przewagę, to nie zabiła w nas nadziei i ducha walki, ponieważ wciąż wierzymy, że uda nam się zebrać potrzebne środki na leczenie naszego taty - wyznaje Klaudia Sommerfeld.
Pan Waldemar dwa lata temu trafił do lekarza z chronicznym bólem brzucha. Przyczyną były kamienie w przewodzie żółciowym, w wyniku których doszło do ostrego zapalenia trzustki. Kiedy w grudniu 2017 roku trafił do szpitala z powodu krwotoku wewnętrznego od lekarzy usłyszeli diagnozę: nowotwór złośliwy gruczołowy trzustki z trzema przerzutami na wątrobie. Guzy nie były operacyjne. Liczne protezy w przewodach żółciowych, zabiegi mające wspomóc prace trzustki, wątroby i przewodu pokarmowego pomagały tylko na chwilę.
Kiedy wydawało się, że już są na prostej drodze, choroba wracała ze zdwojoną siłą. Pomimo wielu miesięcy spędzonych w szpitalu i odciążeniu narządów głodówką, dożywianiem pozajelitowym, stan z dnia na dzień się pogarszał, a pan Waldemar znikał w oczach. Nie wszystkie rodzaje leczenia onkologicznego są dostępne dla chorych, przez co pacjenci muszą pokryć koszty z własnej kieszeni.
- Ze względu na niedowagę i wyniszczenie organizmu tata nie może przyjąć chemioterapii, a w aktualnym stanie już pierwsza dawka po prostu by go zabiła. Dożywianie poza jelitowe miało go przygotować do chemii ale niestety lekarze mówią wprost, że w takim tempie postępu choroby tato może nie doczekać chemioterapii. Przeszedł operacje zespolenia żołądkowo-jelitowego, dzięki czemu miał wrócić do swojej wagi 87 kg. Niestety obecnie waży 45 kg przy 180 cm wzrostu - wyznaje Klaudia.
Operacja nie dała spodziewanych rezultatów, ponieważ rak zajął także jelita i żołądek. Nowotwór potrzebował zaledwie trzech tygodni na zaatakowanie kolejnych narządów. Ostatnią nadzieją jest dr Czudek, który zajmuje się leczeniem immunologicznym w Katowicach. Na podstawie wyników badań tworzy indywidualną szczepionkę dla każdego pacjenta. Rodzina nie poddaje się i zbiera pieniądze na internetowej stronie zrzutka.pl. Czasu mają coraz mniej, dlatego próbują potrzebną kwotę zebrać przez organizowane licytacje. Mężczyzna trzy razy wygrał z rakiem, dlatego nie zakładają rąk i walczą o to, by mógł dożyć starości.
- Wierzymy, że uda się nam zebrać potrzebne pieniądze i zatrzymać postęp choroby. Tata ma kawał życia przed sobą i trzy razy uciekł z objęć śmierci. Teraz będzie tak samo. Kilka razy lekarze kazali nam się z nim pożegnać i przygotować się na najgorsze. Pomóżcie mu doczekać późnej starości i wnuków. Pomóżcie dać mu więcej czasu, miłości i uśmiechu. Błagamy o pomoc i wsparcie finansowe - apeluje córka mężczyzny.
Najlepsze filmy na Walentynki
Źródło: telemagazyn
Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?