Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Planowała rodzinny obiad, gdy zabił ją pędzący pociąg

DAR, BLD
Błażej Dąbkowski
Anna Barnaś z Bogdanowa wjechała na niestrzeżony przejazd kolejowy. Mimo godzinnej reanimacji, nie udało się jej uratować. Osierociła dwójkę dzieci i zostawiła męża

Niestrzeżony przejazd kolejowy, nadjeżdżający pociąg i kierowca Audi A6 wjeżdżający na tory. Anna Barnaś z Bogdanowa nie żyje. Zginęła w sobotni wieczór we własnym samochodzie pod kołami pociągu.

Kobieta miała 39 lat, dwóch kochających synów: 15-letniego Oskara i pełnoletniego Gracjana. Od wielu lat była szczęśliwą mężatką. Pracowała w biurze informacji turystycznej i ubezpieczeniowej w Obornikach. To wielka tragedia, cios dla rodziny i znajomych mieszkanki Bogdanowa.

-Jesteśmy w szoku. Jeszcze do wszystko do nas nie dotarło - mówi Gracjan Barnaś, starszy syn tragicznie zmarłej. - Mama była bardzo pogodną kobietą. Zawsze mogliśmy z bratem na niej polegać.

Cały dramat rozegrał się ok. godz. 20.30, wtedy to dyżurny komendy powiatowej policji w Obornikach otrzymał zgłoszenie o wypadku, który miał miejsce w środku lasu, na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Parkowie. Jak wynika z informacji podawanych przez funkcjonariuszy samochód mieszkanki Bogdanowa zderzył się z pociągiem towarowym relacji Gdynia-Kostrzyn nad Odrą i miał go z ogromną siłą pchać po torach jeszcze przez ok. 200 m. Maszynista choć zauważył samochód nie zdążył wyhamować...

-Na miejsce zdarzenia udali się policjanci, straż pożarna, pogotowie ratunkowe, straż ochrony kolei oraz inspektorzy ruchu kolejowego. Pomimo podjęcia akcji reanimacyjnej kobieta zmarła na miejscu – informuje Marcin Marcinkowski, oficer prasowy komendy powiatowej policji w Obornikach.

Wiele osób już chwilę po zajściu pytało o przyczyny śmierci Anny Barnaś, a hipotezy jej dotyczące mnożyły się z godziny na godzinę. Dlaczego ofiara znalazła się o tej porze na niestrzeżonym przejeździe? Dokąd zmierzała? Czy nie zauważyła nadjeżdżającego pociągu? W tej chwili pewne jest tylko to, iż w sobotni wieczór maszynista nie zawinił. Zaraz po wypadku przebadano go alkomatem. - Mężczyzna okazał się być trzeźwy – dodaje Marcinkowski.

– Policjant przekazał mi treść swojej rozmowy z maszynistą. Zgodnie z nią moja żona zatrzymała się przed przejazdem, po czym po chwili ruszyła. Być może się zamyśliła, albo rozmawiała przez telefon, nie wiem co mogło się stać – zastanawia się pogrążony w żałobie Krzysztof Barnaś, mąż zmarłej kobiety. - Strażacy, gdy dotarli do dokumentów mojej żony od razu do mnie zadzwonili. Pojechałem tam, to była tragedia. Pomimo szoku zdążyłem jednak zauważyć, iż na przejeździe nie było żadnych zabezpieczeń – dodaje.

W tym czasie jego synów, Gracjana oraz młodszego Oskara nie było w domu. Jeden z nich przebywał u kolegi, natomiast drugi u swojej dziewczyny. Pan Krzysztof całą noc zastanawiał się jak chłopcom przekazać wiadomość tragicznej śmierci ich mamy.

– Nie wiedziałem jak im to powiedzieć po Oskara pojechałem następnego dnia rano. Pod domem jego kolegi byłem o godzinie 6 - opowiada mężczyzna.
Jak udało nam się ustalić podobne, śmiertelne wypadki w naszym powiecie są mimo wszystko rzadkością. Policjanci twierdzą, że w przeciągu ostatnich pięciu lat nikt poza mieszkanką Bogdanowa nie zginął w taki sposób na torach. Sobotniej tragedii nikt już jednak nie odwróci, dlatego rodzina tak nagle zmarłej kobiety nadal zastanawia się jak można było jej uniknąć.

- Ten pociąg tak w nią nieszczęśliwie uderzył, gdyby to było 30 centymetrów dalej albo bliżej najprawdopodobniej by żyła. Gdyby wbił się w jej samochód z drugiej strony, od miejsca dla pasażera, też uniknęlibyśmy dramatu - zastanawia się Krzysztof Barnaś.
Również Gracjan i Oskar nie potrafią zrozumieć dlaczego ich rodzinę musiało spotkać tak wielkie nieszczęście. Wspólnie z mamą mieli przecież przygotować następnego dnia obiad.

- Mama sporządziła nam jeszcze listę zakupów. Mieliśmy przygotować obiad na niedzielę. Jeszcze chwilę przed tym wypadkiem napisała do mnie smsa z przypomnieniem - opowiada Oskar Barnaś, piętnastoletni syn tragicznie zmarłej.
Anna Barnaś zdaniem jej najbliższych była bardzo ciepłą i pogodną kobietą. Zawsze znajdowała czas dla swoich synów i męża. Każdego roku spędzali razem wakacje nad polskim morzem, w Kołobrzegu. W tym roku też je planowali, jednak po tragicznej sobocie sfinalizować ich już nie zdążą. Pogrzeb mieszkanki Bogdanowa odbył się w środę. Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi prokuratura rejonowa w Obornikach.

Skutkiem zdarzenia na niestrzeżonym przejeździe było zablokowanie trasy kolejowej Oborniki-Rogoźno. Około 10 składów kilka godzin czekało na usunięcie wraku pojazdu z torowiska. Ruch został wznowiony dopiero w niedzielę nad ranem.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oborniki.naszemiasto.pl Nasze Miasto