W sierpniu przez Bory Tucholskie przeszła nawałnica. Silny wiatr łamał drzewa jak zapałki, zrywał dachy z budynków i niszczył linie wysokiego napięcia. W ciągu kilku godzin schronienie i jednocześnie poczucie bezpieczeństwa straciło wiele rodzin. Mieszkańcy Pomorza nie byli w stanie samodzielnie poradzić sobie ze skutkami niszczycielskiego żywiołu. Na pomoc ruszyli im także mieszkańcy powiatu obornickiego.
Na początku września do Lotynia pojechali członkowie z Klubu Żołnierzy Rezerwy Wiarus z Obornik. To co zobaczyli na miejscu przerosło ich najśmielsze scenariusze. - Materiały, zdjęcia i filmy ukazujące się w telewizji i w internecie nie oddają tego, jakie zniszczenia poczyniła w tym miejscu nawałnica. Ci ludzie, nie są w stanie wrócić do normalnego życia bez pomocy - mówią zgodnie.
Grupa oborniczan, gotowa nieść pomoc potrzebującym, skrzyknęła się w ciągu kilku godzin. Błyskawicznie zorganizowali niezbędne materiały budowlane i narzędzia, pomyśleli także o transporcie. Wyruszyli w piątek, 1 września, wcześnie rano. - Po szybkim rozeznaniu się w problemach mieszkających w Lotyniu ludzi, chłopacy wzięli się do pracy. W ciągu trzech dni, naprawili cztery dachy - opowiada jeden z uczestników wyprawy pomocowej.
Lotynianie musieli opuścić swoje domy. Pozrywane dachy i pozalewane piwnice, uniemożliwiały im powrót do mieszkań. Wielu z nich przeniosło się do przyczep kempingowych. - Tam potrzeba przede wszystkim rąk do pracy. Mieszkańcy tych terenów, mimo szczerej chęci, nie mogli samodzielnie naprawić swoich domów. Nie mieli do tego również narzędzi - wyjaśniają uczestnicy akcji.
Oborniczanie do Lotynia zawieźli niezbędne materiały budowlane. Otrzymali je od obornickich przedsiębiorców, którzy byli bardzo szczodrzy. - Udało się nam pozyskać materiałów za łączną kwotę około 30 tys. złotych. Zawieźliśmy 240 rolek wełny mineralnej. Dostaliśmy także rękawice, łańcuchy i ropę do pił maszynowych. Zawieźliśmy także chleb i drożdżówki. Byli bardzo szczęśliwi, teraz mają ważniejsze wydatki - relacjonują uczestnicy wyprawy.
Oborniczanie przez trzy dni pracowali w pocie czoła, od wczesnych godzin rannych aż do późnego wieczora. Nocowali w świetlicy wiejskiej. Nie narzekali jednak na warunki, wiedzieli z jakiego powodu tam przyjechali. - Cieszyliśmy się, że nie musimy spać w samochodzie. Najtrudniejsze warunki rekompensował nam uśmiech i słowa wdzięczności mieszkających tam ludzi - mówią.
Oborniczanie po kilku dniach ponownie pojechali do Lotynia. - Postanowiliśmy naprawić jeszcze kilka dachów. Nasza pomoc umożliwiła im szybszy powrót do normalności - dodają zgodnie.
W tym miejscu zawiązało się wiele przyjaźni. Do Lotynia przyjeżdżają całe autobusy osób, które chcą wspierać mieszkańców w walce ze skutkami żywiołu. - Byliśmy świadkami jak razem z rodzicami przyjechała tam dziewczynka, która była tam na obozie harcerskim. Opowiadała jak mieszkańcy rzucili wszystko i pospieszyli im na pomoc. Wspominała, że o ósmej rano przyniesiono im ciepłe skarpetki i ciasto. Teraz oni chcą im się odwdzięczyć za okazane serce- opowiada oborniczanin.
Członkowie klubu Wiarus zamierzają przygotować paczki dla dzieci z poszkodowanych rodzin.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?