Kobiety, które wchodzą do sklepu pani Ewy, przyznają, że na razie nie mogą pozwolić sobie na zakup wypatrzonej bluzki, bo nie wiedzą, ile zapłacą za gaz albo opał. – W sobotę miałam otwarte cztery godziny, do sklepu weszły dwie osoby – przyznaje pani Ewa. – Przez cały poniedziałek zajrzało siedem osób, jedna zdecydowała się na zakup.
Na rynku Jeżyckim pustki. Wielu handlowców w ogóle nie rozstawia straganów. Wiedzą, że na zmarznięte owoce i warzywa nie znajdą amatorów. Podobnie wygląda na wszystkich poznańskich targowiskach.
Na zmarzniętych klientów liczą za to góralki, które sprzedają ciepłe czapki , kapcie, rękawice, kamizelki i jak zapewniają bardzo ciepłe owcze skóry. Ale i tutaj ruch nie jest duży. Poznaniacy wolą jechać do centrów handlowych, gdzie mogą robić zakupy w bardziej cieplarnianych warunkach, a na zmarzniętych czekają kafejki, w których można napić się gorącej kawy czy herbaty.
Dużym powodzeniem kupujących cieszą się ciepłe czapki, szaliki, rękawice. W Decathlonie w podpoznańskim Swadzimiu półki z tym asortymentem świecą pustkami. Dla spóźnialskich zostały pojedyncze sztuki.
Na brak pracy nie mogą narzekać taksówkarze. Transport zamawiają najczęściej poznaniacy spieszący się do pracy, którzy nie mają odwagi spacerować w tak siarczystym mrozie, a nie wszystkim udaje się odpalić własne samochody. W takim przypadku również można skorzystać z pomocy taksówkarzy. – Za dodatkowe dziewięć złotych może podjechać nasz taksówkarz z kablami, który pomoże uruchomić samochód – mówi Jacek Kalka, prezes Poznańskiego Stowarzyszenia Taksówkarzy. – Odkąd mamy mrozy poniżej kilkunastu stopni, z takiej usługi korzysta nawet 40 osób dziennie.
Wyjazdy w taką pogodę to jednak ostateczność. Większość poznaniaków zdecydowanie woli ogrzać się w domowym zaciszu. Nie zawsze temperatura w pomieszczeniach na to pozwala. – Zanotowaliśmy dużo większą sprzedaż wszelkiego rodzaju sprzętu do dogrzewania mieszkań – mówi Tomasz Spychała ze sklepu Leroy Merlin w podpoznańskim Swadzimiu. – Klienci najczęściej wybierają promienniki, grzejniki olejowe, a także piecyki gazowe.
Na razie jeszcze sklepy nie narzekają na brak tego typu towaru. Za to składom węgla coraz trudniej wyrobić się z rosnącymi zamówieniami. – Przez wiele lat zima nas rozpieszczała. Wielu poznaniaków, jak co roku, kupiło na przykład tonę węgla, żeby ogrzać mieszkanie w kamienicy. Teraz okazało się, że opał się kończy, a zima trwa w najlepsze – mówi Krystyna Taras z firmy Onyks, która zajmuje się sprzedażą opału przy ulicy Góreckiej w Poznaniu. – Klienci skarżą się, że w starym budownictwie muszą palić nawet dwa razy dziennie. Niektórzy przyznają, że wrócili do węgla, choć założyli inne ogrzewanie w domu, ale wysokich pomieszczeń nie są w stanie inaczej dobrze ogrzać, dlatego kupują węgiel, choć nie mieli takich planów.
Wiele składów węgla nie podniosło ceny opału. Przy ulicy Góreckiej od początku sezonu orzech kosztuje 770 złotych za tonę. Aby w taki mróz ogrzać średniej wielkości mieszkanie, na zimę potrzeba co najmniej dwóch ton opału.
Dodatkowe wydatki sprawiają, że poznaniacy liczą każdy grosz. Oszczędności zaczynają od ograniczenia przyjemności. Dlatego na brak klientów narzekają restauracje i kawiarnie. Zmarzniętych przechodniów nie zachęcają nawet promocyjne ceny grzańców.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?