Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

URZĄD MIEJSKI - Chce pracować w poznańskiej Palmiarni. Przykuł się łańcuchem

KAEF, RED
Jerzy Szarwark przykuł się łańcuchem do poręczy w holu Urzędu Miejskiego w Poznaniu
Jerzy Szarwark przykuł się łańcuchem do poręczy w holu Urzędu Miejskiego w Poznaniu J. Romaniszyn
Około godziny 7 pan Jerzy dobrowolnie opuścił budynek Urzędu Miasta. Całą noc spędził przykuty do poręczy schodów w magistracie. W ten sposób chciał zaprotestować przeciwko dyrektorowi Palmiarni Poznańskiej. - Mężczyzna wyszedł dobrowolnie. W najbliższych dniach spotka się z urzędnikami, którzy postarają się rozwiązać jego problemy - powiedziała Anna Szpytko, rzecznik prasowy prezydenta miasta. Pan Jerzy siedział przykuty łańcuchem do poręczy od godziny 13 we wtorek.

Chce prowadzić działalność gospodarczą na terenie Palmiarni Poznańskiej. Nie uzyskał zgody, dlatego we wtorek przykuł się łańcuchem do poręczy schodów w Urzędzie Miasta. Mężczyzna dzisiaj rano zrezygnował z protestu.

Pan Jerzy wszedł do magistratu we wtorek około godziny 13. Usiadł na schodach przy wejściu głównym, przeciągnął łańcuch przez poręcz i spiął go kłódką. - Pan chciałby na terenie Palmiarni Poznańskiej organizować wystawy motyli i rysować karykatury. Nie otrzymał zgody dyrektora palmiarni, dlatego postanowił rozpocząć strajk - opowiada Włodzimierz Groblewski, dyrektor biura kształtowania relacji społecznych.

55-letni pan Jerzy jest plastykiem. W 2008 roku współpracował z palmiarnią. Otrzymał też dotację z magistratu (prawie 30 tysięcy złotych). Za część pieniędzy kupił motyle, które chciał prezentować. - Proponowaliśmy panu, żeby rysował karykatury na Starym Rynku. To lepsze miejsce niż palmiarnia - mówi Bożena Przewoźna, dyrektor wydziału gospodarki komunalnej i mieszkaniowej, która zeszła do strajkującego mężczyzny.

Urzędnicy zaproponowali mu także bezpłatne stoisko na targach "Aktywni 50+". Nie był jednak zainteresowany. Dlaczego akurat palmiarnia? Ponieważ mężczyzna mieszka w jej pobliżu i miałby blisko do pracy.

Zbigniew Wągrowski, dyrektor Palmiarni Poznańskiej nie chciał komentować sytuacji. Nieoficjalnie udało nam się jednak ustalić, że spór między mężczyznami trwa od dawna. Pogodzić ich próbował sąd. Teraz zajmuje się kolejną sprawą - dyrektor palmiarni wytoczył mężczyźnie proces. - Protestujący chodził w tej sprawie do prezydentów i innych urzędników. Dyrektor miał już tego dosyć i oddał sprawę do sądu - dodaje Przewoźna. Proces wciąż się toczy.

We wtorek z mężczyzną rozmawiali nie tylko urzędnicy, ale też negocjator z Punktu Zarządzania Kryzysowego. Nie udało się go jednak namówić do opuszczenia budynku magistratu. Negocjator ma nadzieję, że mężczyzna sam wyjdzie w ciągu kilku najbliższych dni. Urzędnicy nie przewidują interwencji policji. - Mężczyzna będzie w końcu musiał wstać, choćby po to, żeby skorzystać z toalety - podsumował dyrektor Groblewski. Do odkucia się może skłonić go także fakt, że pali papierosy.

Przed 21 mężczyzna siedział na schodach i czytał książkę. Jednak w środę rano dobrowolnie opuścił gmach urzędu. Mężczyzna po rozmowach z urzędnikami rozkuł się i wrócił do domu. Urzędnicy obiecali że do piątku rozwiążą jego sprawę.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oborniki.naszemiasto.pl Nasze Miasto