- Zaczęło się od niewybuchu w lesie - opowiada Krzysztof Komisarczyk, prezes Stowarzyszenia Grupa Ochrony Zabytków Fort. - Miejsca pilnowała policja, a ja postanowiłem przeszukać okolicę wykrywaczem metalu, żeby sprawdzić, czy nie ma więcej niewybuchów. Nie było, za to jakieś 20 metrów dalej znalazłem guzik z polskiego munduru, potem drugi, a na końcu polski znak tożsamości, potocznie zwany nieśmiertelnikiem. Aż krzyknąłem i podskoczyłem z wrażenia! Takie odkrycie to niesamowity traf.
Na nieśmiertelniku było nazwisko Jana Święcickiego. W poszukiwania rodziny polskiego żołnierza zaangażowała się Dorota Bartoszewicz z fundacji Ocalić od Zapomnienia. W marcu 2021 badacze ustalili, że wszystkie tropy prowadzą do Szprotawy w województwie lubuskim.
Polub nas na FB
Z Tarnopola do Szprotawy
Jan Święcicki urodził się 10 października 1917 w Nowosiółce Grzymałowskiej w obwodzie tarnopolskim. W kampanii wrześniowej służył w 54 pułku piechoty, w 12 Dywizji Piechoty. Rodzinie pan Jan opowiadał o odwrocie i otoczeniu przez Niemców w lasach pod Starachowicami, w rejonie Iłży. - Jak wielu polskich żołnierzy pan Jan prawdopodobnie zakopał mundur oraz nieśmiertelnik, aby nie wpadły w ręce Niemców - wyjaśnia Krzysztof Komisarczyk.
9 września 1939 roku oddział Jana Święcickiego został otoczony i trafił do niewoli, a żołnierze zostali przetransportowani do stalagu na terenie Austrii.
Johan zapamiętany na wiele lat
Jan Święcicki znał język niemiecki. W 1940 roku trafił na wieś Eriskirch nad Jeziorem Bodeńskim w Niemczech. - Dziadek opowiadał, że tam zostały same kobiety, starcy i dzieci - opowiada Krzysztof Skiba, mąż wnuczki pana Jana. - Polscy robotnicy byli bardzo szanowani, nie tylko dlatego, że byli jedynymi mężczyznami pracującymi, ale również zapewniającymi bezpieczeństwo kobietom, w czasie gdy w okolicach zaczęli rabować i gwałcić rosyjscy żołdacy.
Po zakończeniu wojny wrócił na motocyklu do Polski
Jan Święcicki był lubiany i szanowany w niemieckiej wsi. Mógł tam zostać, ale bardzo tęsknił za rodziną. Od bauera otrzymał motocykl, którym wrócił do Polski. Wówczas okazało się, że jego rodzina została przesiedlona do Brzeźnicy. Dołączył do bliskich, pracujących na gospodarstwie i założył Ochotniczą Straż Pożarną. W Brzeźnicy poznał swoją przyszłą żonę, Marię Kalitę. Małżonkowie doczekali się czwórki dzieci: Krystyny, Ryszarda, Kazimierza i Romana. Rodzina osiadła w Szprotawie. - Dziadek pracował w fabryce mebli Zefam - tłumaczy K. Skiba. - Był radnym, społecznikiem, człowiekiem bardzo lubianym i szanowanym.
Wciąż pamiętali o Johanie
Krzysztof Skiba opowiada, że w latach 90. ubiegłego wieku pojechał z dziadkiem Janem do wsi Eriskirch. - To było coś niesamowitego - wspomina. - Spotkana na ulicy kobieta aż upuściła torby z zakupami, Zawołała Johan! Byłem mocno zdziwiony i wzruszony, że po 48 latach wciąż jest pamiętany i szanowany. Byliśmy m.in. na miejscowym cmentarzu, gdzie został pochowany jego kolega, zastrzelony przez Rosjan w grudniu 1944 roku. Nazywał się Piotr Sroka.
Wzruszająca uroczystość w lesie
17 lipca 2021 na zaproszenie Grupy Ochrony Zabytków Fort i fundacji Ocalić od Zapomnienia w lesie pod Starachowicami odbędzie się wzruszająca uroczystość, przekazania polskiego znaku tożsamości - nieśmiertelnika rodzinie pana Jana Święcickiego. Przyjedzie na nią Krzysztof Skiba wraz z żoną Beatą, wnuczką żołnierza kampanii wrześniowej. - Patronem wydarzenia jest starosta starachowicki - podkreśla Krzysztof Komisarczyk. - Bardzo się cieszymy, że możemy przekazać pamiątkę rodzinie. To dla nas niesamowite wydarzenie.
Czytaj również na naszym portalu
Zobacz film x-news - jesteśmy lodową potęgą
Dlaczego pszczoły są ważne?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?