Nowy kredyt mieszkaniowy „#naStart” jest następcą wygaszonego w styczniu „Bezpiecznego kredytu 2 procent”, który spowodował drastyczny wzrost cen.
Gdy tylko ówczesny rząd PiS ogłosił projekt ustawy, na rynku nieruchomości ceny mieszkań deweloperskich wzrosły nawet o 30 procent!
Program miał też jednak pozytywny aspekt – umożliwił mniej zamożnym osobom lub parom, których zdolność kredytowa była niewystarczająca, zakup swojego pierwszego M.
- Z punktu widzenia pojedynczego odbiorcy każda pomoc w zdobyciu własnego mieszkania wydaje się pozytywna. Jednak gdy spojrzymy na to z szerszej perspektywy rynkowej i społecznej, zaczynają się problemy – tłumaczy Andrzej Jakiel, prezes Opolskiego Stowarzyszenia Rynku Nieruchomości.
Wzrost cen mieszkań, czyli problem, który się powtarza
Andrzej Jakiel podkreśla, że podobne programy wprowadzone w przeszłości, takie jak kredyt z oprocentowaniem 2 procent, doprowadziły do sztucznego zawyżenia cen przez deweloperów i właścicieli. Zdarzały się sytuację, gdy sprzedawcy z dnia na dzień podnosili cenę 35-metrowego mieszkania z 350 tysięcy do 500 tysięcy złotych, bo taki był maksymalny limit przewidziany dla singla w rządowym programie.
- Jeśli kredyt tzw. 2% spowodował wzrost cen o 20-30%, to nie dziwię się ludziom, którzy teraz mają wątpliwości wobec planów nowego rządu – podkreśla.
- Poprzedni program rządowy był jak benzyna rzucana na ogień cen nieruchomości. Deweloperzy i banki skorzystali na tym najwięcej, podczas gdy przeciętni obywatele zmagali się z wyższymi cenami. Skutkiem było dalsze pogłębienie nierówności mieszkaniowych - tłumaczy Andrzej Jakiel.
Jak powinno wyglądać wsparcie państwa w zakupie własnego M?
Zapytany o to, jak powinien wyglądać idealny program kredytowy, Andrzej Jakiel zaznacza, że potrzebne są zasady ograniczające negatywne skutki.
- Program powinien zawierać środki zapobiegające nadużyciom deweloperów i banków, a także szerzej chronić interesy społeczne. Należy wprowadzić regulacje, które zapobiegną sztucznemu pompowaniu cen przez deweloperów, co obserwowaliśmy w przeszłości – wyjaśnia ekspert.
Prezes Jakiel zaproponował także, aby zamiast dopłat do kredytów, państwo oraz gminy inwestowały w budowę tanich mieszkań na wynajem.
- To byłaby trwała i stabilna pomoc dla osób niezdolnych do uzyskania kredytu na wolnym rynku, a nie jednorazowy zastrzyk gotówki, który napędza inflację nieruchomości - argumentuje Andrzej Jakiel.
Alternatywą jest zagospodarowanie pustostanów
Prezes Opolskiego Stowarzyszenia Rynku Nieruchomości wskazuje na inny niezagospodarowany potencjał - pustostany.
- Zamiast pompować pieniądze w kolejne kredyty, które zasilają przede wszystkim kieszenie deweloperów, rząd powinien skupić się na wykorzystaniu istniejących zasobów – sugeruje Andrzej Jakiel.
Wskazuje przy tym na pustostany – często nowe mieszkania deweloperskie, zakupione przez zamożnych jako skuteczny sposób na alokację swoich oszczędności. Problem w tym, iż mieszkania te zamiast zasilić rynek najmu, stoją puste.
- Mamy w Polsce od półtora miliona do miliona ośmiuset pustostanów, które mogłyby zostać przekształcone w przystępne cenowo mieszkania. Skupienie się na adaptacji pustostanów do potrzeb mieszkaniowych to sposób na rozwiązanie kryzysu mieszkaniowego bez dodatkowego rozgrzewania rynku. To także szansa na ożywienie opuszczonych obszarów i wspieranie lokalnych społeczności – wyjaśnia Jakiel.
Kolejnym rozwiązaniem, które promuje ekspert, jest większa rola samorządów w bezpośrednim dostarczaniu mieszkań.
- Programy dopłat do kredytów mogą nie być wystarczające. Lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby to państwo i gminy zajęły się budową mieszkań. Takie podejście mogłoby przyczynić się do stabilizacji rynku przez kontrolę podaży nowych mieszkań – dodaje prezes Opolskiego Stowarzyszenia Rynku Nieruchomości.
Urszula i Krzysztof Cugowski. Koncert Fajansowe sny 2024 we Włocławku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?