Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzień Żołnierzy Wyklętych. Akcja czerwonych harcerzy w dokumentach służby bezpieczeństwa

Daria Przybysz
Daria Przybysz
1 marca obchodzimy Dzień Żołnierzy Wyklętych. Krzysztof Nowacki, sekretarz gminy Oborniki oraz historyk i regionalista przybliża oborniczanom historię obornickich bohaterów. Przeczytajcie jego artykuł "Akcja czerwonych harcerzy w dokumentach służby bezpieczeństwa".

Akcja czerwonych harcerzy w dokumentach służby bezpieczeństwa

O akcji tzw. „czerwonych harcerzy” napisano już kilka artykułów. Pisane były na podstawie wspomnień, opowiadań, artykułów prasowych. Tym razem historię harcerzy przybliżymy korzystając z materiałów pochodzących z teczek służby bezpieczeństwa, a przedstawiona przez nich relacja spisana była kilka, kilkanaście dni po akcji, która postawiła na nogi cały urząd bezpieczeństwa w Obornikach.

W dniu 24 marca 1946 r. Jerzy Chrempiński, Marian Gaertner, Henryk Konieczny, Bronisław Kuligowski oraz Henryk Andrzejewski sprofanowali przez zamalowanie brązową farbą godła Państwa Polskiego oraz zamalowali rzeźbie wyobrażającej żołnierza radzieckiego na pomniku ufundowanym przez tutejsze społeczeństwo, ku czci poległych żołnierzy, za oswobodzenie miasta i powiatu Oborniki.

Następnie na odwrotnej stronie tegoż pomnika, wymalowali napis „Niech żyje A.K.” Potem taki sam napis umieścili na oknach lokalu P.P.R. i w szkole tutejszego Gimnazjum narysowali kilka hakenkrutzów.

1 kwietnia 1946 r. Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa wydał nakazy aresztowania podejrzanych harcerzy.

Jerzy Chrempiński tak relacjonował wydarzenia tamtego wieczoru [zapis notatek oryginalny, przyp. red.]: W godz. przed południem spotkałem się z kolegami, którzy mieli pojechać ze mną do Gdyni i to z Kuligowskim Bronisławem, Koniecznym Henrykiem i Gartnerem Marianem.

Omawiając plany podróży do Gdyni później jeszcze spotkaliśmy kolegę Henryka Andrzejewskiego, całą piątką spacerując po ulicach rozmawialiśmy o czekającej nas podróży, mieliśmy jechać wszyscy oprócz Geartnera i Andrzejewskiego. Rozeszliśmy się do domu na obiad, spotykając się po południu z Kuligowskim i Geartnerem zostawiłem tam swój plecak.

Ja z Gaertnerem wyszedłem do miasta, w dwie godziny później udałem się z Geartnerem do mieszkania obywatela Fraszczyńskiego, gdzie obywatel Zieliński poczęstował nas wódką, zatrzymując się u niego około dwóch godzin. Wieczorem z kolegami Kuligowskim, Gaertnerem, Andrzejewskim, Koniecznym udałem się do kina.

Przed rozpoczęciem seansu wyszedłem na ulicę aby wypić wódkę którą kupiłem idąc do kina, wyszedłem sam, aby nikogo nie poczęstować, wypiłem sam w ilości ¼ l. i wróciłem na salę. Po skończonym filmie, wszyscy wyszliśmy na ulice, kierując się w kierunku ulicy Dworcowej [dziś ul. Piłsudskiego przyp. red.], tutaj przypomniałem sobie , że nim odjadę do Gdyni, chciałem pomalować okna Kmiecikównie, z chęci zemsty za oskarżanie mnie przed moją matką.

Gaertner i ja poszedłem po farbę do mieszkania Gaertnera, ja zaczekałem na korytarzu, a Gaertner przyniósł z domu puszkę farby i pędzel, mając w ręce farbę idziemy Dworcową do mieszkania Kmiecikówny. Tutaj Gaertner zamalował okna farbą.

Następnie udajemy się przed gmach zarządu gminnego, ja i koledzy Andrzejewski i Konieczny byłem nieco oddalony od miejsca gdzie wisiała tablica z godłem Państwa Polskiego i napisem Zarząd Gminny. Tą to tablicę zamalował Gaertner, a Kuligowski stał przy nim. W dalszym ciągu idąc ulicą Dworcową zatrzymujemy się przed gmachem drugiego Zarządu gminnego.

Tutaj ja Chrempiński pomalowałem tablicę z godłem Państwa Polskiego, będąc jednak za mały Kuligowski mnie podsadził. Po dokonanym tym czynie wszyscy udajemy się przed pomnik poległych bohaterów w walce o oswobodzenie miasta i powiatu. Tutaj ja poszedłem do pomnika a pozostali koledzy czekali na ulicy aż ja dokonam tego dzieła. Podchodzę do pomnika, omijam frontową stronę, kieruję się do tyłu i z tej strony pędzlem zamalowałem rzeźbę na pomniku przedstawiającą żołnierza radzieckiego.

Na tylnej stronie pomnika napisałem sowa „niech żyje AK”. Nie zauważony przez nikogo, odszedłem od pomnika, pobiegłem na plac szkolny, który znajdował się w pobliżu (Szkoła Powszechna znajdująca się koło poczty) a oknie tej szkoły narysowałem niemiecki znak faszystowski.
Po tych czynach poszliśmy na ulicę Czarnkowską gdzie mieszczą się biura PPR (Polska Partia Robotnicza) zamalowałem okna tegoż biura i napisałem słowa A.K. Tutaj wyrzuciłem puszkę od farby, zatrzymałem tylko pędzel i poszedłem na ulicę Dworcową i na tablicy przed posterunkiem MO zrobiłem kreskę tym pędzlem, potem wyrzuciłem pędzel. Po dokonaniu tych czynów pożegnałem kolegów i poszedłem do mieszkania kolegi Kuligowskiego z nim razem spać.

Na pytanie przesłuchującego: „Kto was namówił do tego czynu?”, Chrempiśńki odpowiedział, że kolega Gaerter i Kuligowski. Na pytanie, dlaczego na pomniku napisał „Niech żyje AK”, Chrempińśki odpowiedział, że kazali mu koledzy i że myślał że AK walczy o niepodległość Polski.

1 kwietnia wydane zostały też nakazy aresztowania Mariana Gaertnera i Bronisława Kuligowskiego. Jak się okazuje zeznania Gaertnera różnią się trochę od zeznań kolegi Chrempińskiego. A brzmiały następująco: W godzinach wieczornych udałem się do kina z obywatelem Jerzym Chrempińskim.
W drodze do kina spotkałem obywatela Bronisława Kuligowskiego i Henryka Andrzejewskiego. Ja odłączyłem się od wymienionych i poszedłem do domu zjeść kolację. Spotkałem się z nimi przed kinem, to znaczy na rynku przed lokalem obywatela Pawlickiego.

W kinie przyłączył się do nas jeszcze obywatel Henryk Konieczny. Po ukończeniu się filmu, wszyscy wyszliśmy na ulice, chwile rozmawiając. Chrempiński odłączył się od nas, nie mówiąc wrócił mniej więcej po 15 min przynosząc ze sobą puszkę farby i kawałem placka, który zjadł sam.

Zaproponował nam pójdźmy do góry. Udaliśmy się wszyscy w kierunku ulicy Dworcowej, zatrzymaliśmy się przed mieszkaniem obywatelki Kmiecinskiej [oryginalna pisownia z protokołu przesłuchania], gdzie obywatel Chrempiński pomalował okna farbą olejną brązową.

Po dokonaniu tego udaliśmy się w dalszym ciągu przed gmach gdzie mieści się zarząd gminy. Przed wejściem do gmachu znajduje się furtka i tu wisiało godło Państwa Polskiego – orzeł biały z napisem Zarząd Gminny. To godło zamalował farbą olejną obywatel Chrempińśki.

Po dokonaniu tej to profanacji, udajemy się całą piątką pod pomnik poległych bohaterów radzieckich w walce o oswobodzenie miasta i powiatu Oborniki. Rozstawiliśmy się na czatach, posterunkach i to w ten sposób Bronisław Kuligowski i Henryk Konieczny stanęli przed gmachem gdzie mieści się urząd pocztowy, po drugiej stronie ulicy aby lepiej obserwować ruch ulicy, zaznaczyć muszę że wszystko odbywało się między godz. 21.00 – 22.00.

Ja stanąłem po przeciwnej stronie ulicy, chodziłem wzdłuż i zwracałem baczną uwagę co się działo na ulicy i czy nikt nie nadchodzi, w czasie gdy my zajmowali stanowiska Chrempińśki podszedł do pomnika z puszką farby w ręce i pędzlem dokonał profanacji pomnika, poprzez pomalowanie rzeźby wyobrażającej Żołnierza Radzieckiego farbą koloru brązowego, zamalował twarz żołnierzowi radzieckiemu a na drugiej stronie pomnika napisał niech żyje A.K.

Po dokonaniu tego działa, nie zauważeni przez nikogo udajemy się na ulicę Czarnkowską do domu gdzie mieszczą się biura PPR i tu znów rozstawiamy się na czatach, a Chrempiński zamalował okna i napisał słowa AK. W tym miejscu wyrzucił puszkę od farby a zostawił sobie tylko pędzel. Znów udajemy się na ulicę Dworcową i Chrempiński został nieco z tyłu, a gdy się z nami zrównał mówił nam że zrobił kreskę na tablicy przed posterunkiem MO pędzlem kreskę.

Na pytanie „kto namówił go do tego czynu?”, Gaertner odpowiedział że Jerzy Chrempińśki, a na pytanie „dlaczego brał udział w tym zdarzeniu?”, odpowiedział, że chciał pokazać że jest dobrym kolegą i nie potrafił odmówić.

W zeznaniach kolejnego z harcerzy Bronisława Kuligowskiego czytamy 2: 24 marca wstałem dość późno, na godz. 9.00 poszedłem do kościoła… zbliżał się powoli wieczór w dniu tym odbywało się wyświetlanie filmu w lokalu obywatela Pawlickiego. Po zakończonym filmie udaliśmy się z kolegami Gaertnerem, Chrempińskim, Koniecznym i Andrzejewskim przed mieszkanie kolegi Gaertnera.

Rozmawiając o skończonym filmie i o dziewczynach w tem Chrempiński mówi pójdziemy zamalować okna dziewczynom. Na to odzywa się Geartner to czekaj ja pójdę po farbę. Poszedł do domu i przyniósł pędzel i puszkę farby koloru brązowego. W wesołym nastroju udajemy się na ulice Dworcową przed mieszkanie obywatelki Kmiecikównej i tam Chrempiński trzymał puszkę z farboą, a Gaertner pędzlem pomalował okna i drzwi przy tym samym domu na słupie Gaertner napisał słowa A.K.

Z kolei udajemy się przed gmach gdzie mieści się zarząd gminy i tam Gaertner mając w ręce pędzel pomalował tablicę z godłem Państwa Polskiego, w ten sposób że zamalował znak orła polskiego.

Podczas tego Chrempiński trzymał puszkę z farbą w ręce, a ja i reszta kolegów staliśmy opodal przy drzewie. Po dokonaniu tego dzieła idziemy przed gmach drugiego zarządu gminnego i tam znów Chrempiński zamalował tablicę ze znakiem orła białego, a reszta kolegów stała obok tak samo i j przypatrując się co robi Chrempiński.

W dalszym ciągu udajemy się przed pomnik poległych bohaterów i tutaj Chrempińśki mówi do nas że pójdzie pomalować pomnik. Gaertner chciał pójść z nim, ale Chrempiński powiedział że pójdzie sam. W tym czasie ja i koledzy Andrzejewski i Konieczny odeszliśmy na druga stronę ulicy przed gmach urzędu pocztowego i czekaliśmy na Chrempińskiego.

Czekając na Chrempińskiego widzimy jak biegnie na plac szkolny, mając pędzel w ręce do drzwi gdzie mieści się internat dla uczni gimnazjum zamiejscowych. My idziemy za nim. Tu chciał Chrempińśki pomalować drzwi, ale nie pozwolił mu na to Geaertner.

Następnie udajemy się na ulicę Czarnkowską gdzie mieszczą się biura PPR i tutaj zaczął Chrempińśki malować okna, za chwilę podchodzi do niego Gaertner i pomaga mu w malowaniu. Po skończeniu tego wyrzuca puszkę od farby na drugą stronę ulicy. Idziemy ulicą Dworcową, a Chrempiński mając pędzel resztką farby maluje tablice na gmachu MO.

Na pytanie przesłuchującego „kto namawiał go do tego czynu?” – Bronisław Kuligowski odpowiedział, że Jerzy Chrempińśki. Na pytanie „co chciał pokazać poprzez branie udziału w malowaniu pomnika?”. Kuligowski odpowiedział, że nie umie odpowiedzieć.

Kolejny z przesłuchiwanych to Henryk Konieczny. W jego zeznaniach czytamy3: O 18.30 spotkałem się z Gaertnerem, Kuligowskim, Chrempińskim, Andrzejewskim prze lokalem obywatela Pawlickiego gdzie w tym dniu wyświetlany był film pt. Niedorajda z Adolfem Dymszą. Po zakończonym seansie udałem się w towarzystwie kolegów ulicą Dworcową zatrzymując się przed domem Gaertnera.

W ten czas odezwał się Chrempiński teraz jest dość ciemno więc można pomalować okna Kmiecikównie. Gaertner odpowiedział ja mam farbę i poszedł z Chrempińskim do domu i przyniósł puszkę farby i pędzel. Udałem się z wszystkimi razem do domu gdzie mieszka obywatelka Kmiecikówna i tutaj ja zatrzymałem się z Andrzejewskim na ulicy a reszta poszła malować okna.

Gdy po dokonaniu przyszli koledzy do nas Gaertner miał pędzel w ręce a Chrempiński puszkę farby. W dalszym ciągu udałem się przed gmach gdzie mieści się zarząd gminy Oborniki południe. Gaertner tutaj pomalował tablice z godłem państwa polskiego w ten sposób że zamalował farbą cały znak orła. Po tym fakcie idziemy przed pomnik poległych bohaterów. Tutaj Gaertner kazał nam się rozejść. Ja i Kuligowski i Andrzejewski poszliśmy przed gmach

urzędu pocztowego, czekałem wraz z kolegami. Na Chrempińśkiego i Gaertnera, który w tym czasie polał farbą rzeźbę przedstawiającą żołnierza radzieckiego na drugiej stronie napisał niech żyje A.K. Następnie Chrmempiński pobiegł na dziedziniec szkoły, co tam robił, tego nie wiem.

Następnie poszliśmy ulicą Czarnkowską, przechodząc obok biura PPR widziałem jak Chrempińśki malował okna biura PPR. Ja udałe się z Andrzejewskim ulicą Dworcową, dogonił nas Chrempiński i zamalował tablicę przed MO.
Wszyscy udajemy się na ulicę Lipową, po drodze spotykamy dwóch milicjantów, nie zatrzymani przez nich poszliśmy dalej, tutaj Gaertner mówi, aby nikogo nie zdradzić, ja odezwałem się do kolegów słowami ja wam tego nie kazałem robić. Rozeszliśmy się do domu.”

Na pytanie przesłuchującego „czy napis AK na pomniku podoba się Koniecznemu?”, ten odpowiada, że nie. Na drugie pytanie „dlaczego brał udział w tym czynie?”, Konieczny odpowiada, że Chrempiński mnie do tego zaangażował słowami „chodź z nami”.

Kolejny z przesłuchiwanych to Henryk Andrzejewski4: …Po skończonym seansie z całą piątką kolegów udaliśmy się przed mieszkanie kolegi Gartnera, tam dowiedziałem się że Chrempiński, Kuligowski, Konieczny chcą rano wyjechać do Gdyni i na koniec chcieli pomalować okna sympatii Chrempińskiego Basi Kmiecikównej. W związku z tym Chrempiński odezwał się do Gartnera by przyniósł farbę.

Gaertner na początku nie chciał dać farby, lecz na dalsze naleganie tegoż Gaertner farbę przyniósł. Mając już farbę w ręce udaliśmy się w górę ul. Dworcową do mieszkania Kmiecikówny. Ja razem z Koniecznym pozostałem na czatach na ulicy, a Chrempiński, Kuligowski i Gaertner weszli na podwórze by zamalować wspomniane okna.

Po kilku minutach, wrócili i zaczęli opowiadać, że okna są pomalowane, Następnie wszyscy udaliśmy się z powrotem na Rynek. Po drodze przechodząc koło zarządu gminnego Oborniki południe słyszę jak Gaertner mówi chodźcie jeden ze mną. Konieczny poszedł za nim, przebiegli przez ulicę i zamalowali tablicę zarządu. Po tym Gaertner znowu się odezwał żeby nie iść razem. I w związku z tym pierwsi poszli Chrempiński, Kuligowski i Gaertner, a ja z Koniecznym szłem jakieś 100 metrów za nimi.

Potem poszliśmy dalej dochodząc do pomnika sojuszu polsko – radzieckiego. Zauważyłem że Chrempiński, Kuligowski i Gaertner tam stali, w miedzy czasie odzywa się Gaertner do nas abyśmy pozostali na czatach i każdemu wyznaczył posterunek. Widziałem następnie jak Chrempińśki podbiegł do pomnika i zamalował tam żołnierza radzieckiego, potem dowiedziałem się że na odwrotnej stronie napisał niech żyje A.K. Po dokonaniu tego czynu przechodząc koło gimnazjum Chrempiński pobiegł na plac szkolny i zaczął malować drzwi.

W tym czasie przybiegł Gaertner i zwrócił mu uwagę, że tutaj nie wolno malować. Stojąc jeszcze chwilę na placu przed szkoła Cherempiński dał propozycję, by zamalować okna w lokalu PPR. Zgodziliśmy się wszyscy i poszliśmy tylną uliczką do wskazanego miejsca. Dochodząc do lokalu PPR zauważyłem jak Chrempiński maluje wspomniane okna. Dalej przechodząc ulica Dworcową koło MO zauważyłem jak Chrempiński skoczył do tablicy MO i ją zamalował. Po tym poszliśmy w kierunku ulicy Lipowej, na której Gaertner odezwał się do nas że to się spewnością wyda. Zaznaczył jednak że tylko on i Chrempiński są winni.

Potem rozstaliśmy się z hasłem Czołem i każdy poszedł do domu. Ja szedłem z Kuligowskim i Chrempińśkim gdyż mieszkaliśmy w jednym kierunku. Po drodze odezwałem się do Kuligowskiego, słuchaj to będzie trzeba powiedzieć władzy cośmy zrobili. Kuligowski przyznał mi słuszność i powiedział, że on to załatwi gdyż zna się z obywatelem Mosiężnym który jest funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.

W aktach sprawy znajduje się także protokół z oględzin pomnika spisany przez Stanisława Mikołajczaka i Kajetana Najtkowskiego. Czytamy w nim: pomnik wystawiony na cmentarzu poległych przez miejscowe społeczeństwo ku czci oswobodzicieli miasta Oborniki, został zamalowany z dnia 24 na 25 marca 1946 r. brązowym lakierem.

Rzeźba naturalnej wielkości wyobrażająca żołnierza radzieckiego od głowy, która następnie ściekła. Strugi farby ściekały aż do posadzki na której żołnierz był oparty. Na odwrotnej stronie pomnika widniał napis wielkości 20 cm tą samą farbą, napisany Niech żyje A.K.

Wszyscy uczestnicy wypadu nocnego z pędzlem i farbą zostali 7 czerwca 1946 r. postawieni w stan oskarżenia, w uzasadnieniu do aktu oskarżenia czytamy, że „dopuścili się oni czynów skierowanych przeciwko jedności sojuszniczej Państwa Polskiego z państwem z nim sprzymierzonym.” Cała piątka harcerzy sądzona była przez Wojskowy Sąd w Poznaniu.

16 lipca 1946 r. Sąd Wojskowy w Poznaniu wydał wyrok, w którym czytamy: … sąd doszedł do przekonania, że nieletni Chrempiński Jerzy dopuścił się powyższego przestępstwa bez rozeznania tj. nie osiągnął rozwoju umysłowego i moralnego w takim stopniu, by mógł rozpoznać znaczenie czynu i kierować swoim postępowaniem. …Przy wymiarze kary Sąd wziął pod rozwagę w stosunku do oskarżonych Gaertnera, Kuligowskiego, Koniecznego i Andrzejewskiego ich młody wiek, dotychczasową niekaralność, niski stopień rozwoju umysłowego.

Sąd Wojskowy w Poznaniu skazał na 6 miesięcy więzienia Bronisława Kuligowskiego, Henryka Koniecznego, Henryka Andrzejewskiego i Mariana Gaertnera. Co dziwne, Jerzy Chrempiński uwolniony został od kary i oddany pod dozór matki. Pozostałym na poczet kary zaliczono okres przebywania w więzieniu w Poznaniu, przy ulicy Młyńskiej. Cała czwórka zwolniona została z więzienia we Wronkach, gdzie odbywali karę, dopiero 24 września 1946 r.

Analizując materiały archiwalne można dość do wniosku, że tak szybkie zatrzymanie już dzień później całej piątki było spowodowane faktycznym poinformowaniem jednego z nich funkcjonariusza Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Dlaczego jednak tak delikatnie potraktowany został Jerzy Chrempińśki, który zgodnie z zeznaniami był prowodyrem całej akcji? Na to pytanie nie znajdziemy odpowiedzi w aktach urzędu bezpieczeństwa.

Nowe spojrzenie na fakty rzucił dopiero syn Jerzego Chrempińskiego, który szukał śladów ojca w Obornikach. Opowiedział on, że Jerzy Chrempiński po wspomnianej akcji uciekł z miasta i po pewnym czasie zmienił nazwisko. Jak się okazuje w Obornikach mieszkał z mamą i ojczymem, a jego prawdziwy ojciec był sędzią wojskowym. To właśnie on, próbując ratować syna, miał wpływ na relację i raporty SB a nawet wyroki sądu. Przypomnijmy że Jerzy Chrempiński do Obornik przeprowadził się z Warszawy, gdzie się urodził i mieszkał aż do Powstania Warszawskiego.

W aktach PRL-owskiej bezpieki można znaleźć tylko informacje z dokumentów przygotowanych przez służby. Trudno doszukiwać się w nich obiektywizmu. Lecz czy sporządzający, niepozbawione błędów ortograficznych i logicznych, notatki mogli sfałszować zawarte w nich informacje? Dlaczego pozostawili w nich te, jednoznacznie obciążające Cherempińskiego? Te pytania również pozostają bez odpowiedzi.

Trochę inaczej wydarzenia z 1946 roku zapamiętane zostały przez Tadeusza Gaertnera. Wspomina on, że akcja harcerzy była bardzo odważna. Przy ulicy Czarnkowskiej (trzeci budynek od apteki) wymalowano duże litery AK (Armia Krajowa). Na pomniku wdzięczności Armii Radzieckiej i Ludowego Wojska Polskiego, znajdującego się tam orła (bez korony) pomalowano na czerwono. Na czerwono pomalowano także postać żołnierza polskiego znajdującego się na bocznym skrzydle pomnika.

Z tyłu napisano „Niech żyje AK”. To jednak nie wszystko, budynek dzisiejszej Komendy Powiatowej Policji, to ówczesna siedziba urzędu bezpieczeństwa. Przed budynkiem cały czas chodził wartownik, a wieczorami przejście obok było zabronione. Aby wymalować napis na budynku UB, czterech harcerzy musiało odwrócić uwagę wartownika, a piąty na murku budynku wymalował napis „Niech żyje AK”.

To jeszcze nie koniec, na budynkach publicznych orłom bez korony, odważni harcerze domalowali korony. UB postawiło na nogi wszystkich swoich agentów. Sprawców wykryto w ciągu dwóch godzin. Wpadli z błahego powodu, trudno było im bowiem domyć ręce od farby.

Jak wspominał uczestnik tamtych wydarzeń Marian Gaertner, UB nie przebierało w środkach w trakcie przesłuchań używając siły i wszelkich innych znanych ubeckich metod. Akcja tzw. „czerwonych harcerzy” była jedną z najbardziej spektakularnych w mieście.

W roku 1991 na łamach „Gazety Obornickiej” Marian Gaertner, wspominając akcję z 1946 r. mówił, że była to „uzgodniona dobrze zaplanowana harcerska robota”, a o szybkich ich aresztowaniu zadecydowały brudne od farby ręce Chrępińskiego oraz brak Kuligowskiego, który był w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego.

Dodatkowo wspomina on, że harcerze malowali farbą czerwoną, tym czasem w teczkach IPN pojawia się farba brązowa, lub żółta. Co ciekawe Marian Gaertner nigdy nie wspominał okien Basi Kmiecikówny, która wymieniana jest we wszystkich zeznaniach obornickich harcerzy.

Krzysztof Nowacki

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oborniki.naszemiasto.pl Nasze Miasto