Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybrali wakacje z Bogiem

Daria Goszcz
Przez 10 dni przeszli 300 kilometrów drogi. Maszerowali w upalnym słońcu, a także deszczu. Oborniczanie wkroczyli do Częstochowy

Setki przemierzonych kilometrów, pieśni wychwalające Boga oraz radosne wejście na Jasną Górę. W pierwszych dniach lipca tysiące pielgrzymów z całej Polski przybyło do Częstochowy. Wśród nich byli również mieszkańcy Obornik. Przez dziesięć dni, nie zważając na pogodę i uciążliwy ból stóp, maszerowali przed obraz Matki Bożej Częstochowskiej.

Pielgrzymi wyruszyli spod katedry poznańskiej. Mijali Środę Wielkopolską, Jarocin, Raszków, Ostrów, Ostrzeszów, Kępno, Dzietrzkowice, Dalachów i Kłobuck, by wreszcie dotrzeć do Częstochowy. Każdego dnia mieli do pokonania około 30 kilometrów. Nocowali w domach obcych ludzi, którzy otworzyli dla nich nie tylko progi swoich mieszkań, ale również serca.

Maszerowali od wczesnych godzin rannych aż do późnych popołudniowych. Każdy z nich szedł z innego powodu. Jedni dziękowali Bogu za uzyskane łaski i prosili o dalsze błogosławieństwo, inni przepraszali za grzechy, a kolejni chcieli sprawdzić swoją wytrwałość fizyczną.

Jarek z Obornik w tym roku na Jasną Górę maszerował po raz dziewiętnasty. Pierwszy raz pielgrzymował 20 lat temu. - Moi rodzice każdego roku chodzili na pielgrzymkę. Gdy miałem 11 lat ojciec zaproponował, żebym spróbował swoich sił. Choć nie było łatwo, przeszedłem całą trasę. Od tego momentu do Częstochowy szedłem już 19 razy – opowiada.

Każdego roku przyświecał mu inny cel. Jako dziecko chciał sprawdzić czy jest w stanie przejść taką trasę, później dziękował za dar zdrowia dla swojej rodziny, a dziś... - Pielgrzymkę traktuję przede wszystkim jako formę pokuty za grzechy. W ten sposób chcę też podziękować Bogu za wszystkie otrzymane łaski, zdrowie dla mojej rodziny – wyjaśnia Jarek. - W ten sposób hartuję swoje ciało i ducha.

W lipcowej pielgrzymce na Jasną Górę Jarek szedł z bratem i jego czteroletnim synem. - Mój bratanek ma zaledwie 4 lata, a pielgrzymował już drugi raz. Na razie jeszcze w wózku, ale już niebawem pójdzie po własnych nogach – twierdzi oborniczanin.

Podczas pielgrzymki zawiązują się prawdziwe przyjaźnie, często takie na całe życie. - Maszerując na Jasną Górę poznałem wielu wspaniałych ludzi, zarówno wśród tych, którzy szli, jak i tych, u których nocowaliśmy. Z wieloma z nich mam stały kontakt. Ostatnio byłem na ślubie chłopaka, u którego śpimy - opowiada pielgrzym z Obornik.

Poznańska pielgrzymka na Jasną Górę liczyła 21 grup. Oborniczanie maszerują w „jedenastce”. Tym razem przed obrazem Matki Bożej zjawili się jako pierwsi. Schylając nisko głowy, modląc się i śpiewając pieśni okazali radość, że udało im się zrealizować obrany przez sobie cel. Dla wielu z nich ta pielgrzymka to forma rekolekcji, bądź też zadośćuczynienia.

Na trasie pielgrzymki z Poznania do Częstochowy każdego roku zjawia się również ks. Zbigniew Urny, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego. Kilka lat temu był on przewodnikiem obornickiej grupy. - Grą na gitarze i żywymi piosenkami ks. proboszcz zachęcał nas do dalszej drogi - opowiadają oborniccy pielgrzymi.

Ks. Zbigniew już nie rozpoczyna pielgrzymki ze swoimi parafianami w Poznaniu, jednak odwiedza ich na trasie i motywuje do dalszej drogi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oborniki.naszemiasto.pl Nasze Miasto